Było jeszcze bardzo wcześnie, jakoś parę godzin przed rozpoczęciem zajęć. Nie mogłem spać, praktycznie całą noc przeleżałem patrząc się w sufit. Nad ranem nie wytrzymałem, musiałem wyjść się przewietrzyć. Jedynym miejscem, w którym mogłem być samotny był las nieopodal instytutu. Nie umiem określić ile godzin tam spędziłem, ale wydawało mi się, że bardzo długo. Straciłem poczucie czasu.Wtedy usłyszałem jakiś trzask za sobą. Była to przepiękna wilczyca, widać było, że nie chce abym ją zauważył. Poczułem coś dziwnego, tak jakby to nie było zwierze, emitowała od niej prawdziwa ludzka energia. Zbliżyła się do mnie, nie byłem dłużny i zrobiłem to samo. Wtedy ona zmieniła się w ludzką postać. Wiedziałem! Była z instytutu! Zbliżyłem się jeszcze bardziej i powiedziałem.
-Hej, co Ty tu robisz? Kim jesteś? - Jestem Sophie, a Ty? Odpowiedziała - Jack, jestem z instytutu, wyjaśniłem. Wtedy zorientowałem się, że jest już późno i pora wracać do "szkoły". -Pójdziesz ze mną? Zapytałem Sophie zaczerwienieniła się, ale odpowiedziała twierdząco. Ruszyliśmy w drogę.
Sophie? (Nie gryź... xd)
poniedziałek, 25 lipca 2016
Od Tetsuyi CD Rose
Wyciągnąłem ramiona nad głowę, przeciągając się.
- Jadłaś już może śniadanie? - zapytałem, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
Rose zaprzeczyła ruchem głowy.
- Miałabyś więc ochotę zjeść ze mną? - zaproponowałem z uśmiechem.
Tym razem przytaknęła.
- To świetnie! W takim razie chodźmy na stołówkę~.
Po drodze we wspomniane miejsce rozmawialiśmy na różne luźne tematy, dzieląc się między innymi swoimi wrażeniami z pobytu w instytucie. Po dotarciu na stołówkę każde z nas zamówiło coś dla siebie, po czym usiedliśmy przy jednym z licznych stolików.
- Smacz-ne-go - powiedziałem i radośnie zabrałem się za swoje śniadanie, na które składała się kanapka z kurczakiem z ostrym sosem oraz gorące mleko z miodem. W pewnej chwili zauważyłem zaskoczone spojrzenie Rose, na które zareagowałem śmiechem.
- Wiem, wiem, dziwne połączenie. Ale to mleko z miodem dobrze działa na mój cenny głos, a to... - wskazałem na kanapkę - po prostu lubię takie jedzenie.
<Rose?>
niedziela, 24 lipca 2016
Od Aaron'a
- Morningstar!
- No.
- Nie mów no, tylko słucham. Trochę kultury. - Nic nie odpowiedziałem, odwróciłem spojrzenie od nauczycielki. Nudziłem się na lekcjach u mojej wychowawczyni. - Odpowiedz mi na kilka pytań. Wstań i podejdź do tablicy.
Podniosłem się i ruszyłem niechętnie we wskazane miejsce. Czułem na sobie wzrok osób z klasy. Poprawiłem czarną skórzaną kurtkę kiedy już znalazłem się na miejscu. Nie bałem się, wręcz przeciwnie byłem pewny siebie.
- Wyjaśnij czym są izotony. - Nauczycielka wygodniej rozsiadła się na krześle. Nie mieliśmy jeszcze tego. Jednak ja tylko się uśmiechnąłem.
- Izotony są to nuklidy pierwiastków mające tę samą liczbę neutronów w jądrze atomowym. - Odpowiedziałem bez wahania i namysłu.
- Dobrze, następne pytanie. Na czym polega efekt ebulioskopowy?
- Polega na podwyższeniu temperatury wrzenia i związane z nim obniżenie prężności pary nad roztworem pod wpływem dodatku soli do roztworu.
- Kujon. - Rzucił ktoś z klasy. Jednak nie był na tyle odważny aby powiedzieć mi to prosto w oczy.
- Zamknij mordę! - Warknąłem.
- Jeszcze jedna taka uwaga, a będziemy się bawić inaczej. - Powiedziała nauczycielka do klasy. Byłem zaskoczony, że to nie było skierowane do mnie. - Morningstar. - Zwróciła się do mnie z lekkim uśmiechem. - Dziękuję za odpowiedź. Na dzisiaj koniec zajęć. - Wstała i zaczęła się pakować. Reszta zrobiła to samo. Podszedłem do swojej ławki, zgarnąłem zeszyty do plecaka i wyszedłem na korytarz.
- Ty kujon! - Odwróciłem się, a za mną stał brunet mojego wzrostu. Za nim widziałem jeszcze dwóch niższych chłopaków.
- Chcesz korepetycji aby wiedzieć jak się wysławiać? - Poprawiłem plecak zawieszony na jednym ramieniu i włożyłem ręce do kieszeni.
- Chyba dawno nie dostałeś. - Warknął niezadowolony.
- Zależy co masz przez to na myśli. - Uśmiechnąłem się podle.
- Wpi****l. - Zaśmiał się, a jego koledzy zrobili to samo.
- Bardzo dawno tego nie dostałem. Zrzuciłem z ramienia plecak i cofnąłem się kilka kroków w tył. Rozłożyłem ręce w geście zapraszającym. - Chodźcie.
Jego mięśnie na oko były tak samo rozbudowane jak moje. Chociaż nie znałem jego możliwości w walce, jednak i tak byłem pewny siebie. Uczyłem się z nim razem w klasie ale nie wiedziałem jak ma na imię.
Długo czekać nie musiałem, idiota rzucił się na mnie z pięściami. Tak jak myślałem, był to najzwyklejszy na świecie pozer. Nie potrafił się bić, jego ciosy były wyprowadzane na oślep. Unikałem bez najmniejszego problemu każdego z nich, przy okazji się śmiejąc. W końcu znudziło mnie to wszystko.
- Teraz moja kolej. - Przybrałem gardę i bez najmniejszego problemu trafiłem go prosto w nos. Chłopak zalał się krwią od razu. Krzyknął tylko coś niewyraźnie w między czasie jęcząc z bólu. Drugi cios ściął go z nóg. W tym czasie jego świta się na mnie rzuciła. Biłem jednego z nich kiedy drugi zaszedł mnie od tyłu. Przyłożył mi w głowę czymś ciężkim. Zachwiałem się, chwila minęła nim ogarnąłem, że tamci się na mnie rzucili i okładają mnie pięściami. Nie wytrzymałem i szybko przypuściłem kontratak. Jednak rozdzielili nas nauczyciele.
- Pośćcie mnie! - Warknąłem wyrywając się, panu Romanowi. Tamci stali bez ruchu. Wyglądali nieciekawie. Zresztą ja czułem jak z tyłu głowy leje mi się krew.
- Idziemy do dyrektora.
Kilkanaście minut później wyszedłem z gabinetu razem z tymi debilami oczywiście razem z nauczycielami. Cała nasza czwórka dostała godziny do odpracowania. Przy okazji nas opatrzyli.
- Mogę już iść? - Wymamrotałem.
- Tak. - Odpowiedział jeden z profesorów.
Bez zbędnych przedłużeń wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem na oparciu ławki. Sięgnąłem do kieszeni spodni, wyciągnąłem z nich paczkę paczkę papierosów biorąc jednego i wkładając do ust. W drugiej kieszeni wyszukałem zapalniczkę. Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się. Uniosłem twarz do nieba wypuszczając dym z płuc. Było późne popołudnie.
Ktoś? Coś?
- No.
- Nie mów no, tylko słucham. Trochę kultury. - Nic nie odpowiedziałem, odwróciłem spojrzenie od nauczycielki. Nudziłem się na lekcjach u mojej wychowawczyni. - Odpowiedz mi na kilka pytań. Wstań i podejdź do tablicy.
Podniosłem się i ruszyłem niechętnie we wskazane miejsce. Czułem na sobie wzrok osób z klasy. Poprawiłem czarną skórzaną kurtkę kiedy już znalazłem się na miejscu. Nie bałem się, wręcz przeciwnie byłem pewny siebie.
- Wyjaśnij czym są izotony. - Nauczycielka wygodniej rozsiadła się na krześle. Nie mieliśmy jeszcze tego. Jednak ja tylko się uśmiechnąłem.
- Izotony są to nuklidy pierwiastków mające tę samą liczbę neutronów w jądrze atomowym. - Odpowiedziałem bez wahania i namysłu.
- Dobrze, następne pytanie. Na czym polega efekt ebulioskopowy?
- Polega na podwyższeniu temperatury wrzenia i związane z nim obniżenie prężności pary nad roztworem pod wpływem dodatku soli do roztworu.
- Kujon. - Rzucił ktoś z klasy. Jednak nie był na tyle odważny aby powiedzieć mi to prosto w oczy.
- Zamknij mordę! - Warknąłem.
- Jeszcze jedna taka uwaga, a będziemy się bawić inaczej. - Powiedziała nauczycielka do klasy. Byłem zaskoczony, że to nie było skierowane do mnie. - Morningstar. - Zwróciła się do mnie z lekkim uśmiechem. - Dziękuję za odpowiedź. Na dzisiaj koniec zajęć. - Wstała i zaczęła się pakować. Reszta zrobiła to samo. Podszedłem do swojej ławki, zgarnąłem zeszyty do plecaka i wyszedłem na korytarz.
- Ty kujon! - Odwróciłem się, a za mną stał brunet mojego wzrostu. Za nim widziałem jeszcze dwóch niższych chłopaków.
- Chcesz korepetycji aby wiedzieć jak się wysławiać? - Poprawiłem plecak zawieszony na jednym ramieniu i włożyłem ręce do kieszeni.
- Chyba dawno nie dostałeś. - Warknął niezadowolony.
- Zależy co masz przez to na myśli. - Uśmiechnąłem się podle.
- Wpi****l. - Zaśmiał się, a jego koledzy zrobili to samo.
- Bardzo dawno tego nie dostałem. Zrzuciłem z ramienia plecak i cofnąłem się kilka kroków w tył. Rozłożyłem ręce w geście zapraszającym. - Chodźcie.
Jego mięśnie na oko były tak samo rozbudowane jak moje. Chociaż nie znałem jego możliwości w walce, jednak i tak byłem pewny siebie. Uczyłem się z nim razem w klasie ale nie wiedziałem jak ma na imię.
Długo czekać nie musiałem, idiota rzucił się na mnie z pięściami. Tak jak myślałem, był to najzwyklejszy na świecie pozer. Nie potrafił się bić, jego ciosy były wyprowadzane na oślep. Unikałem bez najmniejszego problemu każdego z nich, przy okazji się śmiejąc. W końcu znudziło mnie to wszystko.
- Teraz moja kolej. - Przybrałem gardę i bez najmniejszego problemu trafiłem go prosto w nos. Chłopak zalał się krwią od razu. Krzyknął tylko coś niewyraźnie w między czasie jęcząc z bólu. Drugi cios ściął go z nóg. W tym czasie jego świta się na mnie rzuciła. Biłem jednego z nich kiedy drugi zaszedł mnie od tyłu. Przyłożył mi w głowę czymś ciężkim. Zachwiałem się, chwila minęła nim ogarnąłem, że tamci się na mnie rzucili i okładają mnie pięściami. Nie wytrzymałem i szybko przypuściłem kontratak. Jednak rozdzielili nas nauczyciele.
- Pośćcie mnie! - Warknąłem wyrywając się, panu Romanowi. Tamci stali bez ruchu. Wyglądali nieciekawie. Zresztą ja czułem jak z tyłu głowy leje mi się krew.
- Idziemy do dyrektora.
Kilkanaście minut później wyszedłem z gabinetu razem z tymi debilami oczywiście razem z nauczycielami. Cała nasza czwórka dostała godziny do odpracowania. Przy okazji nas opatrzyli.
- Mogę już iść? - Wymamrotałem.
- Tak. - Odpowiedział jeden z profesorów.
Bez zbędnych przedłużeń wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem na oparciu ławki. Sięgnąłem do kieszeni spodni, wyciągnąłem z nich paczkę paczkę papierosów biorąc jednego i wkładając do ust. W drugiej kieszeni wyszukałem zapalniczkę. Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się. Uniosłem twarz do nieba wypuszczając dym z płuc. Było późne popołudnie.
Ktoś? Coś?
Od Rose CD. Tetsuyi
Rano wypuściłam Sanę na dwór. Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic. Dzień zapowiadał się dobrze, wiec postanowiłam ubrać sukienkę. Kiedy Sana wróciła, wyszłam z pokoju.
Szłam przez korytarz, nagle usłyszałam znany głos.
- Hej, Rose. Jak się dziś czujesz?
- Dobrze, dziękuję. -uśmiechnęłam się do niego.
Odwzajemnił gest.
Tetsuya?
Szłam przez korytarz, nagle usłyszałam znany głos.
- Hej, Rose. Jak się dziś czujesz?
- Dobrze, dziękuję. -uśmiechnęłam się do niego.
Odwzajemnił gest.
Tetsuya?
piątek, 22 lipca 2016
Od Sky cd: Jasper/Jason
Obserwowałam całą sytuację z kanapy, a potem wszystko zaczęło się pieprzyć. W miejscu gdzie przed chwilą stał Jason, pojawił się inny chłopak. Rozsądek kazał mi się schować, tak też z resztą zrobiłam. Chłopak coś mówił, ale dyszałam tak głośno, że zagłuszałam jego słowa. Po pewnym czasie poczułam jak na kanapę napiera jakiś nacisk, a potem nad sobą zobaczyłam tego chłopaka.
- Mnie nie musisz się bać... - odparł,a potem zniknął wychodząc przez okno. Wyszłam zza kanapy i usiadłam na niej. I prawdę mówiąc zaczynam się zastanawiać czy aby na pewno nie jestem chora psychicznie. Wstałam, a potem skierowałam się do łóżka, przykryłam się aż pod sam czubek głowy i tak też chyba zasnęłam. Obudziłam się i usiadłam. Nie dawał mi spokoju wczorajszy incydent, nie wiem co mam o tym myśleć. Ubrałam się i umalowałam, a potem spakowałam do torby potrzebne zeszyty. Ruszyłam na zajęcia, ale i tam nie mogłam się skupić, swoją drogą było to niezwykłe, ich zamiana była wręcz... majestatyczna, ale i równie przerażająca.
- ... Skylar, co o tym sądzisz? - odparł Richard, nauczyciel WOS-u.
- Eeeemm... Może Pan powtórzyć pytanie? - powiedziałam lekko zawstydzona.
- Wrócimy do tego później, ale tym razem uważaj co mówię. - odparł i uśmiechnął się pokrzepiająco. Właściwie to do końca lekcji nie słuchałam mimo,że zostałam upomniana. Gdy tylko zadzwonił dzwonek, zwinęłam swoje rzeczy i wyszłam z klasy, wpadłam na jakiegoś chłopaka. Jason.
- Skylar. - powiedział głośno i radośnie. - Miło Cię widzieć.
- Jason... Chciałabym móc powiedzieć to samo o Tobie. - wymamrotałam i wyciągnęłam z jego dłoni moje rzeczy. Tak naprawdę nie wiem co w tej chwili czułam, miałam mnóstwo pytań, ale też i obaw. Nie wiem... Spojrzałam jednak na niego i przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę.
Jason/Jasper? ( trochę niespójne, ale zrozumiesz xd )
- Mnie nie musisz się bać... - odparł,a potem zniknął wychodząc przez okno. Wyszłam zza kanapy i usiadłam na niej. I prawdę mówiąc zaczynam się zastanawiać czy aby na pewno nie jestem chora psychicznie. Wstałam, a potem skierowałam się do łóżka, przykryłam się aż pod sam czubek głowy i tak też chyba zasnęłam. Obudziłam się i usiadłam. Nie dawał mi spokoju wczorajszy incydent, nie wiem co mam o tym myśleć. Ubrałam się i umalowałam, a potem spakowałam do torby potrzebne zeszyty. Ruszyłam na zajęcia, ale i tam nie mogłam się skupić, swoją drogą było to niezwykłe, ich zamiana była wręcz... majestatyczna, ale i równie przerażająca.
- ... Skylar, co o tym sądzisz? - odparł Richard, nauczyciel WOS-u.
- Eeeemm... Może Pan powtórzyć pytanie? - powiedziałam lekko zawstydzona.
- Wrócimy do tego później, ale tym razem uważaj co mówię. - odparł i uśmiechnął się pokrzepiająco. Właściwie to do końca lekcji nie słuchałam mimo,że zostałam upomniana. Gdy tylko zadzwonił dzwonek, zwinęłam swoje rzeczy i wyszłam z klasy, wpadłam na jakiegoś chłopaka. Jason.
- Skylar. - powiedział głośno i radośnie. - Miło Cię widzieć.
- Jason... Chciałabym móc powiedzieć to samo o Tobie. - wymamrotałam i wyciągnęłam z jego dłoni moje rzeczy. Tak naprawdę nie wiem co w tej chwili czułam, miałam mnóstwo pytań, ale też i obaw. Nie wiem... Spojrzałam jednak na niego i przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę.
Jason/Jasper? ( trochę niespójne, ale zrozumiesz xd )
wtorek, 19 lipca 2016
Od Jasper'a CD. Skylar
- Wiesz... Zawsze mogło być gorzej. - wzruszył ramionami. - Dla mnie najważniejszy jest fakt, iż Ty tu jesteś.
- Przegiąłeś! - fuknąłem mu w głowie, na co usłyszałem śmiech.
- I co takiego mi niby zrobi taki ciamajdowaty Francuzik jak Ty, Jaspe? - usłyszałem. Nie zależało mi na bólu kolenej istoty żeńskiej, spowodowanym przez tego nic nie wartego durnia. Biedactwo miało dużego pecha, bo mam nad nim przewagę żywiołu.
- Zobaczysz... zobaczysz... - mruknąłem uśmiechając się zwycięsko. W pomarańczowych, nocnych oczach Jason'a zauważyłem niepokój i gniew, a ukryte w nich płomienie zaświeciły mocniej. Piroman powrócił myślami do swej towarzyszki.
- Coś nie tak? - spytała zdziwiona.
- Nie, skąd... - chciał kontynuować, ale w tej samej chwili wywaliło korki i zgasły światła, a niebo przecięła błękitna błyskawica. Ciekawe czyja to sprawka? Po jego minie (tak, pomimo ciemności ją widzę) było widać, że uważa to za koniec mojego planu, który pójdzie mu na korzyść.
- Zapalę świeczki, dobrze? - nie czekając na odpowiedź dziewczyny, zrobił to wyjątkowo się szczerząc. - Nastrój nam się zrobił...
Tymczasem ja dosłownie przewracałem się ze śmiechu. Myśli, że jestem tak tępy i nie przewidziałbym czegoś tak oczywistego. Gdy wreszcie złapałem oddech i podniosłem się do pozycji siedzącej, skierowałem dłoń przed siebie. Ogień ze świec zniknął, a na jego miejscu pojawiła się woda. Świeczki płonęły teraz wodą, która o dziwo dawała światło.
- To Ty zrobiłeś? - spytała wpatrzona w "płomyk" Sky.
- Noooo... nieee... - wydukał.
- Jeszcze nie skończyłem! - powiedziałem melodyjnie w jego głowie. - Patrz teraz!
Cały Jason zaczął płonąć pomarańczowym ogniem, a następnie stopniowo stawał się niebieski - powoli przejmowałem panowanie nad ciałem. Cały ogień stopniowo skupiał się w dłoni, a następnie zniknął.
Tylko oczy nadal płonęły na niebiesko.
- Sprawdźmy, czy zadziałało... - powiedziałem bardzo cicho do siebie. Ustawiłem swoje dłonie palcami do siebie i zamknąłem oczy.
Otworzyłem oczy, a świece już nie płonęły wodą. W rękach trzymałem tą samą wodę, której użyłem do zapalenia świec.
- Czyli działa... - uśmiechnąłem się do siebie. Po chwili przypomniałem sobie o Skylar. Rozejrzałem się po pokoju, ale nie było jej... Wpadłem na pewien pomysł i zajrzałem za kanapę. I rzeczywiście tam właśnie siedziała.
- Mnie nie musisz się bać. Każdego demona musi pilnować jakiś anioł. Żadne z nas nie wybiera tego, kim jest. Możemy jedynie spróbować obrócić złą cząstkę nas w dobrą. Nie miej do niego żalu, już wystarczy, że ja noszę w swym sercu żal do niego, który powoli mnie niszczy. Uważaj na siebie, proszę. - powiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo. Założyłem kaptur na głowę i podszedłem w stronę okna, które natychmiast otworzyłem. Raz jeszcze obejrzałem się za siebie, w stronę dziewczyny. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyskoczyłem, a w tym samym czasie niebo przecięła kolejna błękitna błyskawica. Wróciłem do siebie.
(Sky? Jakby co, to ona go nie poznała XDD)
- Przegiąłeś! - fuknąłem mu w głowie, na co usłyszałem śmiech.
- I co takiego mi niby zrobi taki ciamajdowaty Francuzik jak Ty, Jaspe? - usłyszałem. Nie zależało mi na bólu kolenej istoty żeńskiej, spowodowanym przez tego nic nie wartego durnia. Biedactwo miało dużego pecha, bo mam nad nim przewagę żywiołu.
- Zobaczysz... zobaczysz... - mruknąłem uśmiechając się zwycięsko. W pomarańczowych, nocnych oczach Jason'a zauważyłem niepokój i gniew, a ukryte w nich płomienie zaświeciły mocniej. Piroman powrócił myślami do swej towarzyszki.
- Coś nie tak? - spytała zdziwiona.
- Nie, skąd... - chciał kontynuować, ale w tej samej chwili wywaliło korki i zgasły światła, a niebo przecięła błękitna błyskawica. Ciekawe czyja to sprawka? Po jego minie (tak, pomimo ciemności ją widzę) było widać, że uważa to za koniec mojego planu, który pójdzie mu na korzyść.
- Zapalę świeczki, dobrze? - nie czekając na odpowiedź dziewczyny, zrobił to wyjątkowo się szczerząc. - Nastrój nam się zrobił...
Tymczasem ja dosłownie przewracałem się ze śmiechu. Myśli, że jestem tak tępy i nie przewidziałbym czegoś tak oczywistego. Gdy wreszcie złapałem oddech i podniosłem się do pozycji siedzącej, skierowałem dłoń przed siebie. Ogień ze świec zniknął, a na jego miejscu pojawiła się woda. Świeczki płonęły teraz wodą, która o dziwo dawała światło.
- To Ty zrobiłeś? - spytała wpatrzona w "płomyk" Sky.
- Noooo... nieee... - wydukał.
- Jeszcze nie skończyłem! - powiedziałem melodyjnie w jego głowie. - Patrz teraz!
Cały Jason zaczął płonąć pomarańczowym ogniem, a następnie stopniowo stawał się niebieski - powoli przejmowałem panowanie nad ciałem. Cały ogień stopniowo skupiał się w dłoni, a następnie zniknął.
Tylko oczy nadal płonęły na niebiesko.
- Sprawdźmy, czy zadziałało... - powiedziałem bardzo cicho do siebie. Ustawiłem swoje dłonie palcami do siebie i zamknąłem oczy.
Otworzyłem oczy, a świece już nie płonęły wodą. W rękach trzymałem tą samą wodę, której użyłem do zapalenia świec.
- Czyli działa... - uśmiechnąłem się do siebie. Po chwili przypomniałem sobie o Skylar. Rozejrzałem się po pokoju, ale nie było jej... Wpadłem na pewien pomysł i zajrzałem za kanapę. I rzeczywiście tam właśnie siedziała.
- Mnie nie musisz się bać. Każdego demona musi pilnować jakiś anioł. Żadne z nas nie wybiera tego, kim jest. Możemy jedynie spróbować obrócić złą cząstkę nas w dobrą. Nie miej do niego żalu, już wystarczy, że ja noszę w swym sercu żal do niego, który powoli mnie niszczy. Uważaj na siebie, proszę. - powiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo. Założyłem kaptur na głowę i podszedłem w stronę okna, które natychmiast otworzyłem. Raz jeszcze obejrzałem się za siebie, w stronę dziewczyny. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyskoczyłem, a w tym samym czasie niebo przecięła kolejna błękitna błyskawica. Wróciłem do siebie.
(Sky? Jakby co, to ona go nie poznała XDD)
czwartek, 7 lipca 2016
Od Sky cd: Jasper'a
Wpatrywałam się w taflę wody, była tak piękna, ale bałam się jej dotknąć, bo mogła zmienić się w lód, a nie chciałam żeby te piękne gwiazdy zniknęły. Całkowicie zatopiona w myślach zapomniałam, że za mną dalej stoi Jason. Więc, gdy spytał.
- Jak Ci się tu podoba? - aż podskoczyłam, odwróciłam się i odparłam.
- Piękne. - przyglądał mi się dłuższą chwilę, za długą i aż poczułam się lekko skrępowana, ale nie dałam po sobie poznać mimo, iż widziałam, że jest coraz bliżej nie odsuwałam się, dałam mu czas na zaprzestanie tego co próbował zrobić.
- Nie bardziej niż Ty. - odparł kokieteryjnie i mrugnął. Zarumieniłam się mimowolnie, wiedziałam jakim typem faceta jest Jason, więc wzięłam to jako zwykły koleżeński komplement.
- Podoba mi się twoja umiejętność, ale nie dogadamy się. - powiedziałam zamyślona, chłopak zmarszczył brwi i przyjrzał mi się uważnie, a po chwili odparł.
- Dlaczego? - chyba go lekko uraziłam.
- Nie chciałam sprawić Ci przykrości, po prostu posiadamy dwie przeciwne moce, ja władam lodem, no właściwe też wodą, bo lód to woda tyle, że w innym stanie skupienia... - powiedziałam, a potem skarciłam sama siebie za to, że jestem taka wymądrzała.
- Pokaż mi. - odparł bez skrępowania.
- Nie tutaj, wracajmy już. - powiedziałam i powoli zaczęłam kierować się w stronę instytutu, a chłopak ruszył w ślad za mną. Przez drogę nie zamieniliśmy nawet słowa, a tuż przed moim pokojem powiedziałam cicho. - Chcesz wejść? - uśmiechnął się szeroko i odparł entuzjastycznie.
- No myślałem, że nie zapytasz. - otworzyłam drzwi i weszłam do środka, a on za mną i zamknął drzwi. - To skoro już jesteśmy w środku to pokaż mi co potrafisz. - uśmiechnął się.
- Pewnie, rozgość się. - podeszłam do lodówki i wyjęłam sok pomarańczowy, a z szafki obok szklankę i drewniany patyczek. Nalałam sok do szklanki i wetknęłam w sam środek płynu patyczek, a potem dotknęłam ręką szklanki. Po chwili szkło zaszło szronem, a zawartość zmieniła się w lód.
- Jak Ci się tu podoba? - aż podskoczyłam, odwróciłam się i odparłam.
- Piękne. - przyglądał mi się dłuższą chwilę, za długą i aż poczułam się lekko skrępowana, ale nie dałam po sobie poznać mimo, iż widziałam, że jest coraz bliżej nie odsuwałam się, dałam mu czas na zaprzestanie tego co próbował zrobić.
- Nie bardziej niż Ty. - odparł kokieteryjnie i mrugnął. Zarumieniłam się mimowolnie, wiedziałam jakim typem faceta jest Jason, więc wzięłam to jako zwykły koleżeński komplement.
- Podoba mi się twoja umiejętność, ale nie dogadamy się. - powiedziałam zamyślona, chłopak zmarszczył brwi i przyjrzał mi się uważnie, a po chwili odparł.
- Dlaczego? - chyba go lekko uraziłam.
- Nie chciałam sprawić Ci przykrości, po prostu posiadamy dwie przeciwne moce, ja władam lodem, no właściwe też wodą, bo lód to woda tyle, że w innym stanie skupienia... - powiedziałam, a potem skarciłam sama siebie za to, że jestem taka wymądrzała.
- Pokaż mi. - odparł bez skrępowania.
- Nie tutaj, wracajmy już. - powiedziałam i powoli zaczęłam kierować się w stronę instytutu, a chłopak ruszył w ślad za mną. Przez drogę nie zamieniliśmy nawet słowa, a tuż przed moim pokojem powiedziałam cicho. - Chcesz wejść? - uśmiechnął się szeroko i odparł entuzjastycznie.
- No myślałem, że nie zapytasz. - otworzyłam drzwi i weszłam do środka, a on za mną i zamknął drzwi. - To skoro już jesteśmy w środku to pokaż mi co potrafisz. - uśmiechnął się.
- Pewnie, rozgość się. - podeszłam do lodówki i wyjęłam sok pomarańczowy, a z szafki obok szklankę i drewniany patyczek. Nalałam sok do szklanki i wetknęłam w sam środek płynu patyczek, a potem dotknęłam ręką szklanki. Po chwili szkło zaszło szronem, a zawartość zmieniła się w lód.
- Więc to miałaś na myśli, mówiąc, że się nie dogadamy. - roześmiał się i wstał, podszedł do mnie, stał tak blisko, że niemal czułam jego oddech na sobie, a potem zbliżył się na tyle, iż czułam jego wargi na karku, drgnęłam. Pocałował mnie w szyję, odwróciłam się szybko i ruszyłam żwawym krokiem na kanapę.
- Podoba Ci się w Instytucie? - spytałam sztywno.
Jason/Jasper? ( Może Jason uratuje sytuację xd )
Subskrybuj:
Posty (Atom)