- Morningstar!
- No.
- Nie mów no, tylko słucham. Trochę kultury. - Nic nie odpowiedziałem, odwróciłem spojrzenie od nauczycielki. Nudziłem się na lekcjach u mojej wychowawczyni. - Odpowiedz mi na kilka pytań. Wstań i podejdź do tablicy.
Podniosłem się i ruszyłem niechętnie we wskazane miejsce. Czułem na sobie wzrok osób z klasy. Poprawiłem czarną skórzaną kurtkę kiedy już znalazłem się na miejscu. Nie bałem się, wręcz przeciwnie byłem pewny siebie.
- Wyjaśnij czym są izotony. - Nauczycielka wygodniej rozsiadła się na krześle. Nie mieliśmy jeszcze tego. Jednak ja tylko się uśmiechnąłem.
- Izotony są to nuklidy pierwiastków mające tę samą liczbę neutronów w jądrze atomowym. - Odpowiedziałem bez wahania i namysłu.
- Dobrze, następne pytanie. Na czym polega efekt ebulioskopowy?
- Polega na podwyższeniu temperatury wrzenia i związane z nim obniżenie prężności pary nad roztworem pod wpływem dodatku soli do roztworu.
- Kujon. - Rzucił ktoś z klasy. Jednak nie był na tyle odważny aby powiedzieć mi to prosto w oczy.
- Zamknij mordę! - Warknąłem.
- Jeszcze jedna taka uwaga, a będziemy się bawić inaczej. - Powiedziała nauczycielka do klasy. Byłem zaskoczony, że to nie było skierowane do mnie. - Morningstar. - Zwróciła się do mnie z lekkim uśmiechem. - Dziękuję za odpowiedź. Na dzisiaj koniec zajęć. - Wstała i zaczęła się pakować. Reszta zrobiła to samo. Podszedłem do swojej ławki, zgarnąłem zeszyty do plecaka i wyszedłem na korytarz.
- Ty kujon! - Odwróciłem się, a za mną stał brunet mojego wzrostu. Za nim widziałem jeszcze dwóch niższych chłopaków.
- Chcesz korepetycji aby wiedzieć jak się wysławiać? - Poprawiłem plecak zawieszony na jednym ramieniu i włożyłem ręce do kieszeni.
- Chyba dawno nie dostałeś. - Warknął niezadowolony.
- Zależy co masz przez to na myśli. - Uśmiechnąłem się podle.
- Wpi****l. - Zaśmiał się, a jego koledzy zrobili to samo.
- Bardzo dawno tego nie dostałem. Zrzuciłem z ramienia plecak i cofnąłem się kilka kroków w tył. Rozłożyłem ręce w geście zapraszającym. - Chodźcie.
Jego mięśnie na oko były tak samo rozbudowane jak moje. Chociaż nie znałem jego możliwości w walce, jednak i tak byłem pewny siebie. Uczyłem się z nim razem w klasie ale nie wiedziałem jak ma na imię.
Długo czekać nie musiałem, idiota rzucił się na mnie z pięściami. Tak jak myślałem, był to najzwyklejszy na świecie pozer. Nie potrafił się bić, jego ciosy były wyprowadzane na oślep. Unikałem bez najmniejszego problemu każdego z nich, przy okazji się śmiejąc. W końcu znudziło mnie to wszystko.
- Teraz moja kolej. - Przybrałem gardę i bez najmniejszego problemu trafiłem go prosto w nos. Chłopak zalał się krwią od razu. Krzyknął tylko coś niewyraźnie w między czasie jęcząc z bólu. Drugi cios ściął go z nóg. W tym czasie jego świta się na mnie rzuciła. Biłem jednego z nich kiedy drugi zaszedł mnie od tyłu. Przyłożył mi w głowę czymś ciężkim. Zachwiałem się, chwila minęła nim ogarnąłem, że tamci się na mnie rzucili i okładają mnie pięściami. Nie wytrzymałem i szybko przypuściłem kontratak. Jednak rozdzielili nas nauczyciele.
- Pośćcie mnie! - Warknąłem wyrywając się, panu Romanowi. Tamci stali bez ruchu. Wyglądali nieciekawie. Zresztą ja czułem jak z tyłu głowy leje mi się krew.
- Idziemy do dyrektora.
Kilkanaście minut później wyszedłem z gabinetu razem z tymi debilami oczywiście razem z nauczycielami. Cała nasza czwórka dostała godziny do odpracowania. Przy okazji nas opatrzyli.
- Mogę już iść? - Wymamrotałem.
- Tak. - Odpowiedział jeden z profesorów.
Bez zbędnych przedłużeń wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem na oparciu ławki. Sięgnąłem do kieszeni spodni, wyciągnąłem z nich paczkę paczkę papierosów biorąc jednego i wkładając do ust. W drugiej kieszeni wyszukałem zapalniczkę. Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się. Uniosłem twarz do nieba wypuszczając dym z płuc. Było późne popołudnie.
Ktoś? Coś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz