poniedziałek, 30 maja 2016

Od Jason'a/Jasper'a do Skylar

Wujek Hoover radził mi, abym czasem wypuszczał tego debila - Jason'a. Niby raz na jakiś czas powinien się wyszaleć, a nie tylko "siedzieć w zamknięciu". Tsa... Nie przewidział tylko, jaki kretyn z tego gościa... albo ze mnie...
Wypuściłem, czy tam wpuściłem, go już rano. Jason poszedł na śniadanie wręcz tanecznym krokiem. Wziął swo... właściwie to mojego ulubionego rogalika i usiadł sam przy stoliku. Przez cały czas wszyscy się w niego wpatrywali. Jedni mniej, inni bardziej; jedni dyskretnie, a inni nie. Cały Piroman... Ten idiota po prostu kocha być w centrum uwagi!

*******
Jason już wracał z pierwszego posiłku. Szedł akurat w górę po schodach, tuż za jakąś dziewczyną. Nagle ta się poślizgnęła (czy tam noga jej ujechała) i zaczęła lecieć prosto na niego. Muszę przyznać, że trochę zazdroszczę mu takiego refleksu, bo bez większego problemu ją złapał. Oczywiście przykleił na swoją durną gębę ten szeroki, jakby sztuczny, uśmieszek złożony z bielutkich zębów.
- Uważaj, gdzie lecisz. - wyszczerzył się do dziewczyny. - Jestem Jason.
- Skylar, miło mi... - odparła. "A ja Jasper. Tak, tak również tu jestem!" pomyślałem oburzony, co zapewne usłyszał również ten idiota, ale niezbyt się mną przejął. Chciała uścisnąć mu dłoń, ale chłopak zrobił szybki ruch nadgarstkiem i na jego dłoni pojawiła się czerwona różyczka, którą wręczył Skylar. Wywróciłem oczami.
- Na pewno nic Ci nie dolega? - zapytał nieco pospiesznie.
- Nie, naprawdę. Dziękuję. - odparła. Chrząknąłem głośno i spróbowałem się zamienić.
- Wybacz muszę ciec, do zobaczenia! - wrzasnął Jason i popędził po schodach. Wskoczył do pokoju i szybko zatrzasnął drzwi. W końcu przestał się opierać i ja przejąłem kontrolę. Nie miałem zamiaru ukrywać złości. Ten kretyn nie ma żadnych skrupułów!
- Mógłbyś się czasem pohamować?! - warknąłem.
- Co masz na myśli? - usłyszałem w głowie u ramach odpowiedzi. Czułem, że ma teraz swój arogancki uśmieszek, który tak bardzo mnie wku*wia.
- Weź nie udawaj! - fuknąłem zły, ale zaraz po tym westchnąłem ciężko. - Dobra, wiesz co, to i tak do niczego nie prowadzi. Wyłączam Cię. Wujek, to znaczy profesor David, chyba jednak nie miał racji... - dodałem spokojnie.
- Co?! Nie! Czekaj, stój!... - tylko tyle jeszcze zdążył powiedzieć.
- Mam nadzieję, że ta dziewczyna była taka dla niego tylko i wyłącznie z grzeczności... - mruknąłem cicho do siebie.

*******
Koło południa byłem w bibliotece. Był akurat dzień wolny od zajęć, więc postanowiłem skorzystać. Akurat niosłem spory stos książek, które trzeba było poukładać, gdy niespodziewanie drzwi otworzyły się z niewielkim hukiem. Podskoczyłem wystraszony, potykając się także o własne nogi, w skutek czego runąłem na ziemię, a razem ze mną nielekkie książki. Spojrzałem spod nich na przybysza, a nie pojawia się ich tu zbyt wielu. Była to ta sama dziewczyna, z którą gadał Jason. Na całe szczęście nie wyglądam jak on...


(Skylar? Ten ciamajda kiedyś zabije się o własne nogi XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz