Było jeszcze bardzo wcześnie, jakoś parę godzin przed rozpoczęciem zajęć. Nie mogłem spać, praktycznie całą noc przeleżałem patrząc się w sufit. Nad ranem nie wytrzymałem, musiałem wyjść się przewietrzyć. Jedynym miejscem, w którym mogłem być samotny był las nieopodal instytutu. Nie umiem określić ile godzin tam spędziłem, ale wydawało mi się, że bardzo długo. Straciłem poczucie czasu.Wtedy usłyszałem jakiś trzask za sobą. Była to przepiękna wilczyca, widać było, że nie chce abym ją zauważył. Poczułem coś dziwnego, tak jakby to nie było zwierze, emitowała od niej prawdziwa ludzka energia. Zbliżyła się do mnie, nie byłem dłużny i zrobiłem to samo. Wtedy ona zmieniła się w ludzką postać. Wiedziałem! Była z instytutu! Zbliżyłem się jeszcze bardziej i powiedziałem.
-Hej, co Ty tu robisz? Kim jesteś? - Jestem Sophie, a Ty? Odpowiedziała - Jack, jestem z instytutu, wyjaśniłem. Wtedy zorientowałem się, że jest już późno i pora wracać do "szkoły". -Pójdziesz ze mną? Zapytałem Sophie zaczerwienieniła się, ale odpowiedziała twierdząco. Ruszyliśmy w drogę.
Sophie? (Nie gryź... xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz