czwartek, 26 maja 2016

Od Nabi do Samuela



Nabi leżała zagrzebana w pościeli, przeglądając po raz setny jedną z mang, którą znała na pamięć. Sugar bawił się jej włosami, co jakiś czas pomiaukując głośno, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę swej pani. Dziewczyna co jakiś czas odpychała od siebie kota, burcząc coś niezrozumiałego pod nosem z niezadowolenia. Rzadko zdarzało jej się, że nie miała w sobie ani krzty energii, ale kiedyś musiał nastać taki dzień i to właśnie dzisiaj wypadła na niego kolej. Poprawiła słuchawki, które zdjął jej kot i owinęła się szczelniej kocem, ponownie coś mamrocząc, prawdopodobnie w języku koreańskim. Jej nastrój był, lekko mówiąc, zły - ostatnio w mieście było wiele burz. Podczas burzy dziewczyna staje się dużo wrażliwsza na bodźce otoczenia, zbiera emocje ludzi w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, nadmiar energii przytłacza ją - dlatego nauczyciele zrozumieli, że nie będzie uczęszczać na zajęcia i nie naciskali. Nie miała ochoty, więc nie szła.
Pod tym względem w instytucie było naprawdę niekwestionowanie dobrze. Nauczyciele i opiekunowie doskonale rozumieli i, co ważniejsze, respektowali potrzeby swoich uczniów, dlatego nie było jakiegokolwiek przymusu. Starali się pomóc swoim uczniom, a nie pogrążali ich jeszcze bardziej.
W ten sposób Nabi straciła tydzień szkoły, robiąc sobie tym samym spore zaległości, jednakże tak, czy inaczej nie byłaby w stanie się skupić na lekcjach, więc po co marnować czas sobie i innym? W tym przypadku siedzenie na lekcjach nie miałoby jakiegokolwiek sensu.
 Dziewczyna znudzona czytaniem ponownie tego samego, rzuciła niewielką książeczkę na biały blat małej, nocnej szafeczki. Manga uderzyła prosto w nocną lampkę, tym samym sprawiając, że lampka spadła. Dało się słyszeć dźwięk tłuczonej żarówki. Nabi z głośnym pomrukiem niezadowolenia przewróciła się na drugi bok tak, że teraz leżała twarzą do ściany, zacisnęła mocno powieki i nakryła głowę poduszką. Miała nadzieję, że szybko uda jej się zasnąć, że w ogóle uda jej się zasnąć. Przez pogodę miała niezwykłe huśtawki nastrojów, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że odczuwała emocje innych ludzi. To okropnie utrudniało jej normalne funkcjonowanie, do tego dochodziły problemy ze snem i odżywianiem. W ogóle nie chciało jej się jeść, a kiedy była głodna to nic nie przechodziło jej przez gardło. Ogólnie była wyczerpana. Sugar wdrapał się na poduszkę, głośno miaucząc, na co dziewczyna zareagowała natychmiastowym odgrzebaniem się z pościeli.
  - Och... czy ty zawsze musisz mi przeszkadzać, wstrętny, mały potworze? - zapytała, siadając po turecku i opierając się o ścianę. Przyciągnęła do siebie zwierzaka i westchnęła, spoglądając przez brudne już od deszczu okno. - Myślisz, że się rozpogodzi? - zwróciła się do kota, a ten odpowiedział jej tylko ponownym miauknięciem.
Zaczęła gładzić swoją małą, bladą dłonią miękkie futerko kociaka, który zamknął z rozkoszy swoje ślepka i rozmruczał się na dobre, zaciskając raz po raz pazurki na kolanie właścicielki. Komentarz Nabi ograniczył się tylko do cichutkiego chichotu. Uwielbiała tego kota, on był jej największym skarbem i potrafił sprawić, że czuła się lepiej. Nagle kocurek złapał ją pazurami za rękę, co wywołało małe wyładowanie elektryczne oraz pokaleczenie skóry na przedramieniu. Kot odskoczył prychając i sycząc dziko.
 - Sugar! - krzyknęła dziewczyna - Mówiłam ci, że jesteś wstrętny?! - dodała karcąco, ale, upewniając się uprzednio czy nie zrobi mu krzywdy, pogłaskała go.
Dotknęła palcem uszkodzonej skóry i poczuła pod nim ciepłą ciecz. Zdziwiło ją, że taki maluch może wyrządzić taką szkodę.
 - Świetnie, teraz wygląda jakbym się czymś pocięła. - stwierdziła, spoglądając na średnio głębokie, poziome szramy na lewym przedramieniu. - Dzięki, Sugar.
 Wstała z łóżka i natychmiast skierowała się do łazienki, by przemyć ranę. W apteczce nie znalazła nic prócz swoich ulubionych plasterków, takich z Hello Kitty, ale nie narzekała, w końcu sama powinna myśleć o uzupełnianiu własnej apteczki. Przykleiła więc tylko plastry na oczyszczoną wodą ranę i powróciła do swojego pokoju.
 - Powinnam się ubrać, nie mogę przecież tu siedzieć całymi dniami... - burknęła sama do siebie, podchodząc do zdobionej szafy z białego drewna i zrzuciła z siebie piżamkę, rzucając ją gdzieś w kąt. Otwarła drzwi, a zawiasy jęknęły głośno. Wyjęła z niej spodnie z dżinsu i jakąś bluzkę oraz białą sukienkę typu bejsbolówka z czarnymi wstawkami i numerem 88. - To czy to? - zapytała sama siebie, mierząc wzrokiem dwa stroje.
 - Sukienka lepsza. - usłyszała męski głos, dobiegający gdzieś od strony drzwi.
Dziewczyna pisnęła i zakryła się szybko sukienką, chowając się z skrzydłem szafy. Nawet nie usłyszała, jak ten ktoś wchodzi do pokoju. Albo to no strasznie cicho chodzi, albo to z nią coś jest nie tak. Przecież te drzwi strasznie skrzypią, jak mogła się nie zorientować, że ktoś tu bezceremonialnie wlazł? Szybko wciągnęła przez głowę sukienkę i wyłoniła się ze swej kryjówki, poprawiając grzywkę.
 - Puka się. - powiedziała Nabi z wyrzutem, spoglądając na chłopaka, który nonszalancko opierał się o framugę drzwi.
 Był to przystojny, młody, około dziewiętnastoletni, chłopak. Jego ciemne, prawie czarne, włosy kontrastowały z bladą cerą. Miał w sobie takie coś, co sprawiało, że nawet kiedy stał zachowywał klasę. Miał ładne rysy twarzy, wyglądały jakby ktoś je wyrzeźbił. Jednak najdziwniejsze było spojrzenie - zimne jak kolor jego oczu. Czarne ubrania jeszcze bardziej podkreślały kolor jego skóry. W rękach trzymał jakieś papiery. Dziewczyna spostrzegając co trzyma w ręku, stwierdziła, że przyszedł oddać jej notatki z lekcji, na polecenie wychowawcy.
 Nabi czuła się w jego towarzystwie dziwnie skrępowana, jakby onieśmielona, co było dla niej czymś nowym, niezwykłym. Nigdy nie zdarzyło jej się być skrępowaną w towarzystwie. Miała niejasne wrażenie, że raczej się nie polubią, ale nie chciała oceniać go tylko i wyłącznie na podstawie wyglądu.
 - Och, jaśnie panienka raczy mi wybaczyć moje niedopuszczalne zachowanie. - odparł leniwie, jakby protekcjonalnie, ale w jego oczach mignęło jakieś niebezpieczne światełko, przez co jego postać wydawała się być niebanalna.
 - Nie o to chodzi... Po prostu wystraszyłeś mnie.

Samuel >w<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz