poniedziałek, 25 lipca 2016

Od Jack'a cd. Sophie

Było jeszcze bardzo wcześnie, jakoś parę godzin przed rozpoczęciem zajęć. Nie mogłem spać, praktycznie całą noc przeleżałem patrząc się w sufit. Nad ranem nie wytrzymałem, musiałem wyjść się przewietrzyć. Jedynym miejscem, w którym mogłem być samotny był las nieopodal instytutu. Nie umiem określić ile godzin tam spędziłem, ale wydawało mi się, że bardzo długo. Straciłem poczucie czasu.Wtedy usłyszałem jakiś trzask za sobą. Była to przepiękna wilczyca, widać było, że nie chce abym ją zauważył. Poczułem coś dziwnego, tak jakby to nie było zwierze, emitowała od niej prawdziwa ludzka energia. Zbliżyła się do mnie, nie byłem dłużny i zrobiłem to samo. Wtedy ona zmieniła się w ludzką postać. Wiedziałem! Była z instytutu! Zbliżyłem się jeszcze bardziej i powiedziałem.
-Hej, co Ty tu robisz? Kim jesteś? - Jestem Sophie, a Ty? Odpowiedziała - Jack, jestem z instytutu, wyjaśniłem. Wtedy zorientowałem się, że jest już późno i pora wracać do "szkoły". -Pójdziesz ze mną? Zapytałem Sophie zaczerwienieniła się, ale odpowiedziała twierdząco. Ruszyliśmy w drogę.

Sophie? (Nie gryź... xd)

Od Tetsuyi CD Rose

 Wyciągnąłem ramiona nad głowę, przeciągając się.
- Jadłaś już może śniadanie? - zapytałem, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
Rose zaprzeczyła ruchem głowy.
- Miałabyś więc ochotę zjeść ze mną? - zaproponowałem z uśmiechem.
Tym razem przytaknęła.
- To świetnie! W takim razie chodźmy na stołówkę~.
 Po drodze we wspomniane miejsce rozmawialiśmy na różne luźne tematy, dzieląc się między innymi swoimi wrażeniami z pobytu w instytucie. Po dotarciu na stołówkę każde z nas zamówiło coś dla siebie, po czym usiedliśmy przy jednym z licznych stolików.
- Smacz-ne-go - powiedziałem i radośnie zabrałem się za swoje śniadanie, na które składała się kanapka z kurczakiem z ostrym sosem oraz gorące mleko z miodem. W pewnej chwili zauważyłem zaskoczone spojrzenie Rose, na które zareagowałem śmiechem.
- Wiem, wiem, dziwne połączenie. Ale to mleko z miodem dobrze działa na mój cenny głos, a to... - wskazałem na kanapkę - po prostu lubię takie jedzenie.

<Rose?>

niedziela, 24 lipca 2016

Od Aaron'a

- Morningstar!
- No.
- Nie mów no, tylko słucham. Trochę kultury. - Nic nie odpowiedziałem, odwróciłem spojrzenie od nauczycielki. Nudziłem się na lekcjach u mojej wychowawczyni. - Odpowiedz mi na kilka pytań. Wstań i podejdź do tablicy.
Podniosłem się i ruszyłem niechętnie we wskazane miejsce. Czułem na sobie wzrok osób z klasy. Poprawiłem czarną skórzaną kurtkę kiedy już znalazłem się na miejscu. Nie bałem się, wręcz przeciwnie byłem pewny siebie.
- Wyjaśnij czym są izotony. - Nauczycielka wygodniej rozsiadła się na krześle. Nie mieliśmy jeszcze tego. Jednak ja tylko się uśmiechnąłem.
- Izotony są to nuklidy pier­wiast­ków mające tę samą liczbę neu­tro­nów w jądrze ato­mo­wy­m. - Odpowiedziałem bez wahania i namysłu.
- Dobrze, następne pytanie. Na czym polega efekt ebulioskopowy?
- Polega na pod­wyż­sze­niu tem­pe­ra­tu­ry wrzenia i związane z nim ob­ni­że­nie pręż­no­ści pary nad roz­two­rem pod wpływem dodatku soli do roz­two­ru.
- Kujon. - Rzucił ktoś z klasy. Jednak nie był na tyle odważny aby powiedzieć mi to prosto w oczy.
- Zamknij mordę! - Warknąłem.
- Jeszcze jedna taka uwaga, a będziemy się bawić inaczej. - Powiedziała nauczycielka do klasy. Byłem zaskoczony, że to nie było skierowane do mnie. - Morningstar. - Zwróciła się do mnie z lekkim uśmiechem. - Dziękuję za odpowiedź. Na dzisiaj koniec zajęć. - Wstała i zaczęła się pakować. Reszta zrobiła to samo. Podszedłem do swojej ławki, zgarnąłem zeszyty do plecaka i wyszedłem na korytarz.
- Ty kujon! - Odwróciłem się, a za mną stał brunet mojego wzrostu. Za nim widziałem jeszcze dwóch niższych chłopaków.
- Chcesz korepetycji aby wiedzieć jak się wysławiać? - Poprawiłem plecak zawieszony na jednym ramieniu i włożyłem ręce do kieszeni.
- Chyba dawno nie dostałeś. - Warknął niezadowolony.
- Zależy co masz przez to na myśli. - Uśmiechnąłem się podle.
- Wpi****l. - Zaśmiał się, a jego koledzy zrobili to samo.
- Bardzo dawno tego nie dostałem. Zrzuciłem z ramienia plecak i cofnąłem się kilka kroków w tył. Rozłożyłem ręce w geście zapraszającym. - Chodźcie.
Jego mięśnie na oko były tak samo rozbudowane jak moje. Chociaż nie znałem jego możliwości w walce, jednak i tak byłem pewny siebie. Uczyłem się z nim razem w klasie ale nie wiedziałem jak ma na imię.
Długo czekać nie musiałem, idiota rzucił się na mnie z pięściami. Tak jak myślałem, był to najzwyklejszy na świecie pozer. Nie potrafił się bić, jego ciosy były wyprowadzane na oślep. Unikałem bez najmniejszego problemu każdego z nich, przy okazji się śmiejąc. W końcu znudziło mnie to wszystko.
- Teraz moja kolej. - Przybrałem gardę i bez najmniejszego problemu trafiłem go prosto w nos. Chłopak zalał się krwią od razu. Krzyknął tylko coś niewyraźnie w między czasie jęcząc z bólu. Drugi cios ściął go z nóg. W tym czasie jego świta się na mnie rzuciła. Biłem jednego z nich kiedy drugi zaszedł mnie od tyłu. Przyłożył mi w głowę czymś ciężkim. Zachwiałem się, chwila minęła nim ogarnąłem, że tamci się na mnie rzucili i okładają mnie pięściami. Nie wytrzymałem i szybko przypuściłem kontratak. Jednak rozdzielili nas nauczyciele.
- Pośćcie mnie! - Warknąłem wyrywając się, panu Romanowi. Tamci stali bez ruchu. Wyglądali nieciekawie. Zresztą ja czułem jak z tyłu głowy leje mi się krew.
- Idziemy do dyrektora.
Kilkanaście minut później wyszedłem z gabinetu razem z tymi debilami oczywiście razem z nauczycielami. Cała nasza czwórka dostała godziny do odpracowania. Przy okazji nas opatrzyli.
- Mogę już iść? - Wymamrotałem.
- Tak. - Odpowiedział jeden z profesorów.
Bez zbędnych przedłużeń wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem na oparciu ławki. Sięgnąłem do kieszeni spodni, wyciągnąłem z nich paczkę paczkę papierosów biorąc jednego i wkładając do ust. W drugiej kieszeni wyszukałem zapalniczkę. Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się. Uniosłem twarz do nieba wypuszczając dym z płuc. Było późne popołudnie.

Ktoś? Coś?

Od Rose CD. Tetsuyi

Rano wypuściłam Sanę na dwór. Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic. Dzień zapowiadał się dobrze, wiec postanowiłam ubrać sukienkę. Kiedy Sana wróciła, wyszłam z pokoju.
Szłam przez korytarz, nagle usłyszałam znany głos.
- Hej, Rose. Jak się dziś czujesz?
- Dobrze, dziękuję. -uśmiechnęłam się do niego.
Odwzajemnił gest.

Tetsuya?

piątek, 22 lipca 2016

Od Sky cd: Jasper/Jason

Obserwowałam całą sytuację z kanapy, a potem wszystko zaczęło się pieprzyć. W miejscu gdzie przed chwilą stał Jason, pojawił się inny chłopak. Rozsądek kazał mi się schować, tak też z resztą zrobiłam. Chłopak coś mówił, ale dyszałam tak głośno, że zagłuszałam jego słowa. Po pewnym czasie poczułam jak na kanapę napiera jakiś nacisk, a potem nad sobą zobaczyłam tego chłopaka.
- Mnie nie musisz się bać... - odparł,a potem zniknął wychodząc przez okno. Wyszłam zza kanapy i usiadłam na niej. I prawdę mówiąc zaczynam się zastanawiać czy aby na pewno nie jestem chora psychicznie. Wstałam, a potem skierowałam się do łóżka, przykryłam się aż pod sam czubek głowy i tak też chyba zasnęłam. Obudziłam się i usiadłam. Nie dawał mi spokoju wczorajszy incydent, nie wiem co mam o tym myśleć. Ubrałam się i umalowałam, a potem spakowałam do torby potrzebne zeszyty. Ruszyłam na zajęcia, ale i tam nie mogłam się skupić, swoją drogą było to niezwykłe, ich zamiana była wręcz... majestatyczna, ale i równie przerażająca.
- ... Skylar, co o tym sądzisz? - odparł Richard, nauczyciel WOS-u.
- Eeeemm... Może Pan powtórzyć pytanie? - powiedziałam lekko zawstydzona.
- Wrócimy do tego później, ale tym razem uważaj co mówię. - odparł i uśmiechnął się pokrzepiająco. Właściwie to do końca lekcji nie słuchałam mimo,że zostałam upomniana. Gdy tylko zadzwonił dzwonek, zwinęłam swoje rzeczy i wyszłam z klasy, wpadłam na jakiegoś chłopaka. Jason.
- Skylar. - powiedział głośno i radośnie. - Miło Cię widzieć.
- Jason... Chciałabym móc powiedzieć to samo o Tobie. - wymamrotałam i wyciągnęłam z jego dłoni moje rzeczy. Tak naprawdę nie wiem co w tej chwili czułam, miałam mnóstwo pytań, ale też i obaw. Nie wiem... Spojrzałam jednak na niego i przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę.


Jason/Jasper? ( trochę niespójne, ale zrozumiesz xd )

wtorek, 19 lipca 2016

Od Jasper'a CD. Skylar

- Wiesz... Zawsze mogło być gorzej. - wzruszył ramionami. - Dla mnie najważniejszy jest fakt, iż Ty tu jesteś.
- Przegiąłeś! - fuknąłem mu w głowie, na co usłyszałem śmiech.
- I co takiego mi niby zrobi taki ciamajdowaty Francuzik jak Ty, Jaspe? - usłyszałem. Nie zależało mi na bólu kolenej istoty żeńskiej, spowodowanym przez tego nic nie wartego durnia. Biedactwo miało dużego pecha, bo mam nad nim przewagę żywiołu.
- Zobaczysz... zobaczysz... - mruknąłem uśmiechając się zwycięsko. W pomarańczowych, nocnych oczach Jason'a zauważyłem niepokój i gniew, a ukryte w nich płomienie zaświeciły mocniej. Piroman powrócił myślami do swej towarzyszki.
- Coś nie tak? - spytała zdziwiona.
- Nie, skąd... - chciał kontynuować, ale w tej samej chwili wywaliło korki i zgasły światła, a niebo przecięła błękitna błyskawica. Ciekawe czyja to sprawka? Po jego minie (tak, pomimo ciemności ją widzę) było widać, że uważa to za koniec mojego planu, który pójdzie mu na korzyść.
- Zapalę świeczki, dobrze? - nie czekając na odpowiedź dziewczyny, zrobił to wyjątkowo się szczerząc. - Nastrój nam się zrobił...
Tymczasem ja dosłownie przewracałem się ze śmiechu. Myśli, że jestem tak tępy i nie przewidziałbym czegoś tak oczywistego. Gdy wreszcie złapałem oddech i podniosłem się do pozycji siedzącej, skierowałem dłoń przed siebie. Ogień ze świec zniknął, a na jego miejscu pojawiła się woda. Świeczki płonęły teraz wodą, która o dziwo dawała światło.
- To Ty zrobiłeś? - spytała wpatrzona w "płomyk" Sky.
- Noooo... nieee... - wydukał.
- Jeszcze nie skończyłem! - powiedziałem melodyjnie w jego głowie. - Patrz teraz!
Cały Jason zaczął płonąć pomarańczowym ogniem, a następnie stopniowo stawał się niebieski - powoli przejmowałem panowanie nad ciałem. Cały ogień stopniowo skupiał się w dłoni, a następnie zniknął.


Tylko oczy nadal płonęły na niebiesko.
- Sprawdźmy, czy zadziałało... - powiedziałem bardzo cicho do siebie. Ustawiłem swoje dłonie palcami do siebie i zamknąłem oczy.


Otworzyłem oczy, a świece już nie płonęły wodą. W rękach trzymałem tą samą wodę, której użyłem do zapalenia świec.
- Czyli działa... - uśmiechnąłem się do siebie. Po chwili przypomniałem sobie o Skylar. Rozejrzałem się po pokoju, ale nie było jej... Wpadłem na pewien pomysł i zajrzałem za kanapę. I rzeczywiście tam właśnie siedziała.
- Mnie nie musisz się bać. Każdego demona musi pilnować jakiś anioł. Żadne z nas nie wybiera tego, kim jest. Możemy jedynie spróbować obrócić złą cząstkę nas w dobrą. Nie miej do niego żalu, już wystarczy, że ja noszę w swym sercu żal do niego, który powoli mnie niszczy. Uważaj na siebie, proszę. - powiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo. Założyłem kaptur na głowę i podszedłem w stronę okna, które natychmiast otworzyłem. Raz jeszcze obejrzałem się za siebie, w stronę dziewczyny. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyskoczyłem, a w tym samym czasie niebo przecięła kolejna błękitna błyskawica. Wróciłem do siebie.

(Sky? Jakby co, to ona go nie poznała XDD)

czwartek, 7 lipca 2016

Od Sky cd: Jasper'a

Wpatrywałam się w taflę wody, była tak piękna, ale bałam się jej dotknąć, bo mogła zmienić się w lód, a nie chciałam żeby te piękne gwiazdy zniknęły. Całkowicie zatopiona w myślach zapomniałam, że za mną dalej stoi Jason. Więc, gdy spytał.
- Jak Ci się tu podoba? - aż podskoczyłam, odwróciłam się i odparłam.
- Piękne. - przyglądał mi się dłuższą chwilę, za długą i aż poczułam się lekko skrępowana, ale nie dałam po sobie poznać mimo, iż widziałam, że jest coraz bliżej nie odsuwałam się, dałam mu czas na zaprzestanie tego co próbował zrobić.
- Nie bardziej niż Ty. - odparł kokieteryjnie i mrugnął. Zarumieniłam się mimowolnie, wiedziałam jakim typem faceta jest Jason, więc wzięłam to jako zwykły koleżeński komplement.
- Podoba mi się twoja umiejętność, ale nie dogadamy się. - powiedziałam zamyślona, chłopak zmarszczył brwi i przyjrzał mi się uważnie, a po chwili odparł.
- Dlaczego? - chyba go lekko uraziłam.
- Nie chciałam sprawić Ci przykrości, po prostu posiadamy dwie przeciwne moce, ja władam lodem, no właściwe też wodą, bo lód to woda tyle, że w innym stanie skupienia... - powiedziałam, a potem skarciłam sama siebie za to, że jestem taka wymądrzała.
- Pokaż mi. - odparł bez skrępowania.
- Nie tutaj, wracajmy już. - powiedziałam i powoli zaczęłam kierować się w stronę instytutu, a chłopak ruszył w ślad za mną. Przez drogę nie zamieniliśmy nawet słowa, a tuż przed moim pokojem powiedziałam cicho. - Chcesz wejść? - uśmiechnął się szeroko i odparł entuzjastycznie.
- No myślałem, że nie zapytasz. - otworzyłam drzwi i weszłam do środka, a on za mną i zamknął drzwi. - To skoro już jesteśmy w środku to pokaż mi co potrafisz. - uśmiechnął się.
- Pewnie, rozgość się. - podeszłam do lodówki i wyjęłam sok pomarańczowy, a z szafki obok szklankę i drewniany patyczek. Nalałam sok do szklanki i wetknęłam w sam środek płynu patyczek, a potem dotknęłam ręką szklanki. Po chwili szkło zaszło szronem, a zawartość zmieniła się w lód.



- Więc to miałaś na myśli, mówiąc, że się nie dogadamy. - roześmiał się i wstał, podszedł do mnie, stał tak blisko, że niemal czułam jego oddech na sobie, a potem zbliżył się na tyle, iż czułam jego wargi na karku, drgnęłam. Pocałował mnie w szyję, odwróciłam się szybko i ruszyłam żwawym krokiem na kanapę. 
- Podoba Ci się w Instytucie? - spytałam sztywno.

Jason/Jasper? ( Może Jason uratuje sytuację xd ) 

środa, 6 lipca 2016

Od Jason'a/Jasper'a CD. Skylar

Jason i te jego przesłodzone uprzejmości... Po każdej przewracałem oczami. Okej, przyznaję - ta Skylar jest całkiem ładna i bardzo sympatyczna, dlatego też nie chcę, aby ten dupek ją w jakiś sposób skrzywdził. Przekracza pewne granice i jeszcze śmie wszystko zwalać na te biedne panny, które tak sprytnie potrafi okręcić sobie wokół palca. Nie powstrzymałem go jeszcze tylko dlatego, że wierzę w inteligencję i czujność tej dziewczyny. Mam nadzieję, że w porę zorientuje się, jaki on jest. To będzie dość śmieszny widok... Dlaczego? Bo Jasonowi jeszcze nigdy nie dowaliła żadna dziewczyna, a takie wydarzenie będzie naprawdę epickie! Tymczasem nasz Romeo prowadził swą chwilową wybrankę leśną ścieżką, na której aż roiło się od świetlików. Z zainteresowaniem przyglądał się, jak panna Blake łapie jednego z nich i zamyka w swoich dłoniach.
- Dokąd idziemy? - zagadnęła niespodziewanie.
- Zobaczysz. Gwarantuje Ci, że nie będziesz żałować. - odpowiedział puszczając jej oczko. Szli tak jeszcze przez parę minut, a gdy natrafili na wąskie przejście Jason chwycił ją za rękę.
- We dwójkę się nie przeciśniemy, tędy wędrują zwykle roślinożerne zwierzęta. - wyjaśnił z uśmiechem i przeprowadził swą Julię przez szczelinę. Gdy tylko wrócili na normalną ścieżkę, niechętnie puścił jej rękę.
- Chcesz coś zobaczyć? - spytał z nutką podekscytowania w głosie, w odpowiedzi otrzymał kiwnięcie głową. Jason zaczął stopniowo bawić się swoją mocą, od delikatnego płomyka, przez podpalenie całej ręki aż do zgaszenia płomieni.







Gdy skończył się popisywać na niebie rozbłysły miliony gwiazd. Znajdowali się na polanie nad jeziorem. Ciała niebieskie pięknie odbijały się w tafli wody. Piroman przyglądał się dziewczynie. Gdybym go nie znał, pomyślałbym, że naprawdę się zakochał... Niestety już za wiele razy dałem się na to nabrać i w tej chwili nie uwierzę w żadną z jego bajek. Wyglądał, jakby zobaczył jakieś rzadkie, piękne stworzenie. Chociaż... Przecież piękna i rzadko spotykana istota stoi tuż przed nim... W głowie usłyszałem jego śmiech.
- A Tobie co?!? - warknąłem sfrustrowany.
- Naprawdę mnie bawisz, Jaspe...
- Nie mów tak do mnie! - fuknąłem przerywając mu.
- Nie lubisz swojego prawdziwego imienia? A może nie przyznajesz się do swojej Ojczyzny? Heh, zresztą nieważne... Taka cicha woda z Ciebie... Niby taki spokojny, nieśmiały bibliotekarz, a jakie bohaterskie myśli chodzą Ci po głowie... To takie zabawne... - drwił ciągle w myślach. Poczułem, że zraz nie wytrzymam i wybuchnę... tylko czym? Płaczem czy złością?
- Daj se spokój... - mruknąłem bezsilnie, na co odpowiedziała mi kolejna fala śmiechu.
- Jak Ci się tu podoba? - spytał swoim normalnym głosem, stając za plecami Skylar.


(Skylar? Jakby co, to oni se w myślach gadali, a ona tego nie słyszała XDD)

czwartek, 30 czerwca 2016

Od Skylar cd: Jasper'a

Nastał wieczór, leżąc już dawno w łóżku oglądałam jakiś film, strasznie ckliwy, ale znośny. W pewnym momencie coś zapukało mi do okna, wstałam i wyjrzałam, a za nim stał Jason, a raczej zwisał, bo mój pokój znajdował się na piętrze. 
- Cześć! - powiedział z entuzjazmem, a ja bardziej przejęta tym, że może zrobić sobie krzywdę odparłam.
- Za chwilę zlecisz... - spojrzał na mnie spod długich rzęs i mruknął karcąco. 
- Nieładnie zmieniać temat i nie odpowiadać na "cześć" lub "dobry wieczór". - wyszczerzył zęby w uśmiechu i dodał. - Czuję się urażony, dlatego w ramach wynagrodzenia tak potwornej krzywdy musisz udać się ze mną na spacer tak pięknej nocy. - prawdę mówiąc zaskoczył mnie tym, aczkolwiek wpuściłam go do pokoju, wślizgnął się przez okno, które przed chwilą otworzyłam i rozsiadł się na łóżku. - Przytulnie. - odparł i położył się na pościeli. - uśmiechnęłam się, a potem odparłam. 
- Nie przyzwyczajaj się, przecież chciałeś iść na spacer. - podeszłam do szafy i wybrałam ciemno zieloną bluzkę i czarne rurki, dla dopełnienia kompletu chwyciłam po drodze czarną skórzaną kurtkę z rękawami 3/4 i buty sznurowane za kostkę, skierowałam się do łazienki i tam zmieniłam ubrania. Wyszłam stamtąd po około 15 minutach i odparłam. - Możemy iść, wybacz, że tak długo. 
- Warto było czekać. - mruknął podnosząc się z łóżka, zarumieniłam się, ale dalej trzymałam fason. 
-  Cóż, przestań mi tu słodzić i chodźmy. Sam mówiłeś, że noc jest piękna. - jego uśmiech zrobił się momentalnie szerszy, a on sam przestępując z nogi na nogę powiedział.
- Jestem skłonny tu zostać. - mruknął przy tym przeciągle i spojrzał na mnie łapczywie, podeszłam i uderzyłam go żartobliwie w ramię, chwycił mnie jednak za nadgarstek, a drugą ręką przyciągnął w talii, potem zrobił coś, czego się akurat najmniej spodziewałam, okręcił mnie wokół mojej własnej osi, tak jak w tańcu i dalej trzymając moją dłoń w uścisku swojej poprowadził mnie na dwór. Wciągnęłam w nozdrza zimne nocne powietrze, przepełnione wonią czegoś słodkiego, a potem zachwycona widokiem jakże dużego księżyca w pełni powiedziałam.
- Hmm... Miałeś rację, jest pięknie. - przyglądał mi się z boku, ale nic nie mówił, tylko się uśmiechał. Ruszyłam więc alejką wzdłuż linii potoczku, który przecinał dziedziniec Akademii i rozglądałam się z zachwytem.

Jasper/Jason? ( ciekawi mnie ciąg dalszy :) )

sobota, 25 czerwca 2016

Od Jasper'a/Jason'a CD. Skylar

- Jas... - zająknąłem się i ugryzłem w język. - Jas-per, miło mi. - uśmiechnąłem się delikatnie, a w duchu odetchnąłem z ulgą. Nie chciałem, aby znała moje pochodzenie albo jakikolwiek związek z tym debilem.
- Często demolujesz bibliotekę, czy zdarzyło Ci się to pierwszy raz? - spytała.
- Cóż... Różnie to bywa... Zdarzyło mi się już kiedyś, ale ten raz nie był najgorszy.
- Rozumiem. Od dawna tu jesteś?
- Jakby to powiedzieć... Całe życie... - mruknąłem, drapiąc się w kark. - A Ty?
- Od niedawna. - odparła. Chciałem coś powiedzieć, ale usłyszałem głos Ben'a.
- Jasper rusz się do roboty! I sprzątnij ten bałagan! - ryknął wychodząc z biblioteki.
- Robota czeka. - westchnąłem ciężko. - Miło było poznać. - uśmiechnąłem się jeszcze i poszedłem pozbierać książki. Siedziałem w bibliotece do późnych godzin. Nawet nie zorientowałem się, gdy nastał wieczór. Poinformowało mnie o tym dziwne uczucie. Zakręciło mi się w głowie.
- Jason... - syknąłem. Rozległ się śmiech.
- Zapomniałeś, ze przejmuję kontrolę w nocy, gdy jesteś najsłabszy. Wtedy zostajesz sam ze sobą...
- Skończ! - warknąłem i tym samym przegrałem. Kontrolę przejął Piroman.
- Dziękuję. - powiedział z sztuczną uprzejmością. - A teraz muszę odnaleźć tą uroczą pannę...
Wywróciłem oczami. Ten kretyn nigdy nie odpuszcza, a najgorsze, że po drodze krzywdzi innych. Wyszedł z zamku i wlazł na jedno z drzew. Nie wnikam, jak on to robi... Bez problemu znalazł się pod pokojem dziewczyny. Zapukał w okno, a po chwili pojawiła się w nim Skylar.
- Cześć! - zawołał radośnie.
- Za chwilę stad zlecisz... - powiedziała wystraszona.
- Nieładnie zmieniać temat i nie odpowiadać na "cześć" lub "dobry wieczór". - wyszczerzył się. - Czuję się urażony, dlatego w ramach wynagrodzenia tak potwornej krzywdy musisz udać się ze mną na spacer tak pięknej nocy. - oznajmił cały czas się szczerząc. Jak on to, do cholery robi?!? Na kobiety działa jak magnes, albo... ta, no! Kocimiętka! Zobaczymy, czy na nią też podziała jego urok. Skurkowaniec ma więcej oleju w głowie, niż przypuszczałem! Wie, że już nie pozwolę mu na kontrolę w ciągu dnia, a nocą praktycznie nie mam wyboru...

(Skylar? Mam nadzieję, że się połapiesz w sytuacji XDD)

środa, 22 czerwca 2016

Od Tetsuyi CD Rose

 Pożegnaliśmy się, po czym każde z nas udało się w swoją stronę, czyli do swoich pokoi. Po wejściu do mojego i zamknięciu drzwi, rozejrzałem się uważnie po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się czarnym, futrzastym stworzeniu, które spało sobie spokojnie, zwinięte w kłębek na moim łóżku. Uśmiechnąłem się na ten widok.
- Hej, Ao! - zawołałem radośnie. - Nie przywitasz się ze mną?
Kot podniósł łebek i otworzył swoje wspaniałe, kobaltowe oczy. Ziewnął przeciągle, podniósł się powoli, po czym z gracją zeskoczył z łóżka i podszedł do mnie z ogonem wygiętym w charakterystyczny znak zapytania.
 Kucnąłem obok niego i podrapałem go za jedwabistymi w dotyku uszami. Odwdzięczył mi się cichym mruczeniem. Zaśmiałem się i przeciągnąłem, zerkając na wiszący na jednej ze ścian zegar.
- Opowiedzieć ci, co się dzisiaj stało?
Zerknąłem na kota, który jedynie zmrużył swoje ślepka. Uznałem to za przyzwolenie.

Następnego dnia postanowiłem pozwiedzać sobie trochę sam budynek ośrodka. Szedłem właśnie jednym z korytarzy, gdy zobaczyłem przed sobą znajomą postać.
- Hej, Rose! - przywitałem się, unosząc jedną dłoń. - Jak się dziś czujesz?

<Rose?>

Od Rose CD. Tetsuyi

Przyjrzałam się chłopakowi. Ciekawe jaką on ma przeszłość...może kiedyś się tego dowiem.
W końcu doszliśmy do zamku. Chłopak odprowadził mnie do mojego pokoju.
- No to do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
- Pamiętaj, jak się gorzej poczujesz idź do pielęgniarki.
- Dobrze. -uśmiechnęłam się i weszłam do pokoju.

Tetsuya?

sobota, 18 czerwca 2016

Od Tetsuyi CD Rose

 Okay. Historia dziewczyny mnie zaskoczyła. Mieszkała w lesie? Tak po prostu? I mówiła o tym w tak spokojny sposób, nazywając to ciekawą przygodą? Co też musiało stać się w jej przeszłości?
- Nooo, a ty co o nim myślisz? - zapytała, kiedy milczałem pogrążony w myślach.
- O kim? 
- No, o ośrodku.
- Ach, no tak. - Zaśmiałem się nerwowo, pocierając dłonią kark. - Cóż... Szczerze mówiąc, to jeszcze nie mam zdania.
- Nie masz? - zdziwiła się.
- Zgadza się. Jestem tu od niedawna, więc wiesz... Z jednej strony musiałem wszystko zostawić za sobą, żeby tu przybyć, a z drugiej... Jeśli to miejsce pozwoli opanować mi moje moce i chociaż w jakiejś części lepiej przystosuje mnie do życia z nimi... Jeśli nie będą już więcej wchodzić mi w drogę, że tak powiem... To na pewno było warto tu przyjechać. Ale o tym przekonamy się dopiero z czasem.
Założyłem ręce za głowę i wbiłem wzrok w niebo nad naszymi głowami.

<Rose?>

wtorek, 14 czerwca 2016

Od Rose CD. Tetsuyi

- No więc...oprócz Ciebie, nie znam jeszcze nikogo takiego. A co do ośrodka, dobrze, że jest. Ja bynajmniej się z tego cieszę. -uśmiechnęłam się smutno- Tu mam dach nad głową, nie to co w lesie...
- W lesie?
- No...przez ostatni czas mieszkałam w lesie.
Chłopak patrzał na mnie zaszokowany.
- To nic złego -dodałam szybko- nawet fajny był taki...surwiwal? Nie powiem, ciekawa przygoda...tam właśnie znalazłam Sanę. Ale w ośrodku jest bardziej wygodnie.
Cisza...
- Nooo, a ty co o nim myślisz? 

Tetsuya?

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Od Tetsuyi CD Rose

 Zaintrygował mnie fakt, że dziewczyna miała zdolności, dzięki którym znała i rozumiała wszystkie języki, także te zwierząt.
- Czyli... rozumiesz, co mówi twoja kuna? - zapytałem, przenosząc wzrok na futrzaste zwierzątko.
- Dokładnie - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
- A mówiła coś, teraz? - drążyłem temat.
- Chwilę po tym jak na mnie wpadłeś... że jesteś taki jak ja.
Uniosłem brwi w wyrazie zdziwienia.
- Mądre zwierzątko. Ciekawe skąd to wiedziała. Może to ta zwierzęca intuicja? - zapytałem ze śmiechem.
- Może. - Rose się uśmiechnęła.
Podniosłem wzrok na budynek, do którego zbliżaliśmy się z każdym krokiem.
- Wygląda na to, że już prawie jesteśmy na miejscu. Jesteś pewna, że dobrze się czujesz?
- Tak, jasne. Naprawdę nic mi nie jest.
- Skoro tak utrzymujesz... A powiedz mi może, co sądzisz, tak w ogóle, o tym ośrodku? Poznałaś już jakichś innych takich jak my?

<Rose?>

niedziela, 12 czerwca 2016

Od Rose CD. Tetsuyi

- Od wczoraj. -Hmm...co tu by jeszcze powiedzieć?- A w czym się specjalizujesz? Jakie masz zdolności?
- Mogę kontrolować, generować i manipulować falami dźwiękowymi. Mam też dużo lepszy słuch od innych. A ty?
- Mogę stać się niewidzialna. Znam też wszystkie języki, którymi posługują się ludzie, ale także inne zwierzęta i stworzenia.
- Czyli...rozumiesz co mówi Twoja kuna?
- Dokładnie. -uśmiechnęłam się.
- A mówiła coś, teraz?
- Chwilę po tym jak na mnie wpadłeś...że jesteś taki jak ja.


<Tetsuya?>

piątek, 10 czerwca 2016

Od Tetsuyi CD Rose

 Zaskoczyło mnie to, że Rose poruszyła temat instytutu dla mutantów. Nie spodziewałem się, że pierwsza dziewczyna jaką spotkam na mieście, po opuszczeniu właśnie tego miejsca będzie inna jego mieszkanka. Ależ dziwny zbieg okoliczności, prawda?
Zerknąłem na zwierzątko, które przytuliło się do dziewczyny i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Więc masz na myśli ten instytut? - zapytałem w końcu, kładąc nacisk na przedostatnie słowo.
- Tak, ten w tym mieście - odpowiedziała dziewczyna, chociaż w jej głosie wyczułem pewne zawahanie.
- No, to wygląda, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie.
- To znaczy, że...?
Uśmiechnąłem się.
- Zgadza się. Też jestem "mutantem" - to mówiąc nakreśliłem w powietrzu palcami znak cudzysłowu - oraz mieszkańcem tego instytutu. Co prawda, od niedawna, bo dopiero w tym tygodniu przyjechałem tu z Japonii. Ale nie będę zanudzał cię szczegółami - machnąłem lekceważąco ręką. - A ty od jak dawna tutaj jesteś?

<Rose?>

Andrew Biersack


Imię: Andrew
Pseudonim: Andy (woli, gdy właśnie tak się do niego mówi)
Nazwisko: Biersack
Wiek: 19 lat
Pochodzenie: USA, stan Ohio
Płeć: mężczyzna
Głos: (KLIK).
Charakter: Charakter Andrewa nie jest łatwy. Na pewno można powiedzieć, że mężczyzna to stuprocentowy realista. Czasami wkradnie się nuta pesymizmu, tylko optymizm nie wchodzi w grę. Wręcz kocha samotność. Nie lubi ludzi, którzy bez pozwolenia wpraszają się do jego życia. Gdy będzie chciał, sam szerzej otworzy się na ludzkość. Właśnie, otwarcie się. Andy jest bardzo, naprawdę bardzo tajemniczy, a przy tym małomówny. Gdy już musi "rozmawiać" zwykle ogranicza się do "tak" i "nie". Nigdy nie prosi o pomoc. Nawet w najcięższych życiowych sytuacjach działa na własną rękę. Nie jest też chętny do niesienia pomocy innym.
Aparycja: Andy jest wysokim, bo mierzącym 193 cm, mężczyzną. Na rękach, torsie i karku ma tatuaże, które uwielbia. Jego kruczoczarne włosy często postawione są lekko na bok. Szaroniebieskie oczy dodają mu tajemniczości. Kości policzkowe chłopaka są bardzo uwydatnione. W nosie ma kolczyk zwany "nostril ring". 
Umiejętności:
-Audiokineza
-Eksterioryzacja
-Telekineza
Zainteresowania: Śpiew, gra na pianinie, zjawiska paranormalne. 
Partnerka: Jeszcze nie spotkał kobiety, której mógłby oddać swoje serce.
Orientacja: Hetero
Rodzina: Rodzina się go wyrzekła.
Pokój: 33.
Klasa: B.
Historia: Czy jego historia jest ciekawa? Nie, ani trochę. Urodził się w arystokratycznej rodzinie, w pełni normalnej. Miał wszystko, czego chciał. Lecz z czasem pojawiły się jego zdolności i już nic nie było jak dawniej.
Zwierzę: Metallica
Inne: Nienawidzi kawy; jego ulubionym gatunkiem muzycznym jest post-hardcore i w tym gatunku się odnajduje;na pianinie zaczął grać, gdy miał 6 lat.
Inne zdjęcia: [X], [X], [X], [X].
Kontakt: Kocica123876

Od Rose CD. Tetsyui

Uśmiechnęłam się do chłopaka. To miło, że chciał mnie odprowadzić.
- Odpowiadając na Twoje pytanie, pochodzę z Azji, a dokładnie z Korei Południowej. I będzie mi bardzo miło jeżeli mnie odprowadzisz.
- No to gdzie idziemy?
Ruszyłam powoli w stronę zamku, ale nie byłam do końca pewna, jak mu to powiedzieć. Tesuya szedł obok mnie i wyczekiwał odpowiedzi.
- Słyszałeś może coś o instytucie dla mutantów, czy coś w tym stylu? -spytałam nie pewnie.
Tetsu wyglądał na zdziwionego moim pytaniem. Zastanowił się chwilę nad nim i odpowiedział:
- Tak, a czemu pytasz?
- No bo, właśnie tam się wybieram.
Teraz ja czekałam, aż on odpowie. Czułam jak po plecach przechodzą mi ciarki. Zawsze tak mam kiedy się denerwuję. Sana wyczuła mój niepokój i wyszła z kieszeni, wspinając się po kurtce. Usiadła mi na ramieniu i wtuliła się w moją szyję. Uśmiechnęłam się, wie jak mnie wesprzeć. Nagle Tetsuya się odezwał.


<Tetsuya?>

czwartek, 9 czerwca 2016

Od Tetsuyi CD Rose

- Ach, zapomniałam się przedstawić, jestem Rose.
Głos dziewczyny sprawił, że podniosłem gwałtownie głowę, przytomniejąc. Do tej pory bowiem przyglądałem się z zaciekawieniem jej uroczej, futrzastej towarzyszce. Uśmiechnąłem się przepraszająco, drapiąc przy tym w tył głowy.
- Wybacz, gdzie moje maniery? Jestem Nanase Tetsuya. Możesz mówić Tetsu, jeśli tak ci wygodniej.
Mrugnąłem do niej, po czym z przyzwyczajenia lekko skłoniłem głowę.
- Och, tutaj chyba się tak nie robi, prawda? - zapytałem, marszcząc lekko brwi. - No, w każdym razie, miło mi cię poznać, Rose. Pozwolisz, że zadam ci pytanie?
- Jakie? - zapytała.
- Właściwie to dwa - sprostowałem, kątem oka zerkając na kunę, która wpatrywała się we mnie swoimi małymi oczkami, poruszając przy tym nieznacznie pyszczkiem. - Po pierwsze, czy to tylko pozory, czy też rzeczywiście również pochodzisz z Azji? I po drugie, czy mogę cię odprowadzić albo coś w tym stylu? - Ponownie uniosłem kąciki ust w uśmiechu. - Czułbym się źle, gdybym cię tak po prostu zostawił, nawet jeśli uderzyłaś się tylko lekko.

<Rose?>

sobota, 4 czerwca 2016

Od Skyler cd: Jack'a

Zapomniałam przekazać chłopakowi jedną z ważniejszych rzeczy, więc zapukałam do jego pokoju. Otworzył i lekko się zarumienił.
- Hej zapomniałam Ci powiedziec ze zajecia zaczybaja sie codziennie o 8:00, ale nie przejmuj się nie zawsze musisz być punktualny. Uśmiechnęłam się i już już miałam iść,  Ale jednak coś mnie tu trzymało.
- Dzięki powiedział, a potem staliśmy w ciszy. Właściwie nie pożegnalna się i tylko stałam patrząc na niego.
- Może wejdziesz na chwilę do mnie? - odparł pół szepcze - Chcę się tylko lepiej poznać.
- Pewnie. Czemu nie. - Odparłam i weszłam do środka. Rozejrzałam się i stwierdziłam. - Przytulnie. - chłopak uśmiechnął się i zaproponował żebym usiadła. Miał bardzo wygodną kanapę.
- Chcesz coś do picia? - spytał i wstał czekając na moją odpowiedź.
- A co masz do zaproponowania? - spytałam uśmiechając się lekko. Chłopak podszedł do dużej białej komody i otworzył jedne drzwiczki, w których i dziwo znajdowała się lodówka.
- Chcesz zimne czy ciepłe napoje? - odparł przyglądając mi się uważnie.
- Zdam się na Ciebie. - Odparłam i rozsiadłam się wygodniej. Po chwili Jack wrócił z parującym kubeczkiem gorącej czekolady. - Mmm... dziękuję. - mruknęłam i rozsmakowałam się w swoim napoju. On popijał prawdopodobnie kawę. - Sam ją zrobiłeś? - spytałam kończąc czekoladę.
- Hmm... jeśli masz na myśli włożenie kapsułki do tego przyrządu, którego nazwy nie pamietam, to tak robiłem sam. - zaśmiałam się, a chłopak lekko się zarumienił, przyznaję był uroczy, gdy na twarz wstępował ten słodki rumieniec.

Jack? ;*

Od Rose CD. Tetsuyi

Chłopak wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wstać. Sana wdrapała się szybko po mojej nogawce, wbijając przy tym pazurki w moją nogę i wślizgnęła się do kieszeni kurtki.
- Spokojnie, nic mi nie jest. Ból zaraz przejdzie, a Tobie wybaczam. Sama też jestem winna, bo również nie patrzałam gdzie idę. -uśmiechnęłam się.
"Rose, on też taki jest." usłyszałam cichy głos dochodzący z kieszeni. Po chwili zauważyłam jak Sana wychyla się lekko i spogląda na mnie. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Chłopak zauważył ją i był nieco zdziwiony.
- To Sana. Moja towarzyszka. -wytłumaczyłam szybko.
- To łasiczka.
- Nie, kuna. Są bardzo podobne, ale różnią się ogonami.
Samica spojrzała na chłopaka i zaczęła lekko ruszać noskiem. "On, jest taki jak ty. No może trochę inny." -powiedziała Sana. Spojrzałam na chłopaka i przyglądałam się mu. Wiedziałam już o co chodzi Sanie. Ciekawe, czy też uczęszcza do ośrodka...
- Ach, zapomniałam się przedstawić jestem Rose.


<Tetsuya?>

piątek, 3 czerwca 2016

Od Tetsuyi CD Rose

 To miejsce wciąż było dla mnie nowe i zupełnie obce. Nie było sensu ukrywać, że czułem się trochę nieswojo. Jednak jakby nie patrzeć zostawiłem za sobą rodzinę i wszystkich przyjaciół. Doszedłem do wniosku, że muszę zapoznać się z innymi "takimi jak ja", jak to określili moi rodzice. Ale najpierw postanowiłem trochę się przewietrzyć i przejść na spacer po okolicy. Zarzuciłem więc skórzaną kurtkę na ramiona, do uszu wsunąłem słuchawki i opuściłem budynek, wsłuchując się w dźwięki ulubionej muzyki.
 Nie zaszedłem jednak wcale tak daleko, gdy nagle wpadła na mnie nieznajoma dziewczyna. Wskutek naszego zderzenia upadła na podłoże nim zdążyłem ją złapać.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, kucając przed nią.
- Tak, głowa mnie tylko trochę boli, ale zaraz przejdzie - odparła i otworzyła oczy.
- Jesteś pewna? - Zmarszczyłem brwi. - Nie zrobiłaś sobie przypadkiem krzywdy? Bardzo cię przepraszam, chyba nie patrzyłem za bardzo, gdzie idę.
Podniosłem się i wyciągnąłem do niej rękę, żeby pomóc jej wstać.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz?

<Rose? Wybacz, że tak długo musiałaś czekać T^T>

środa, 1 czerwca 2016

Od Sophie do Jack'a

Gdy tylko wstałam, natychmiast pobiegłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Tak, jak przypuszczałam moje oczy były żółte. Uderzyłam pięścią w ścianę i wybiegłam z pokoju. Pędziłam przez korytarz, a przy schodach skoczyłam i w locie zmieniłam się w wilka. Wyskoczyłam z budynku zamku, zostawiając za sobą zaskoczonych i przerażonych uczniów. Szybko ruszyłam w stronę lasu. Zwolniłam tuż po przekroczeniu linii drzew o kilka metrów. Obejrzałam się jeszcze za siebie, aby mieć pewność, że nikt mnie nie śledzi. Nic innego nie jest mi do szczęścia potrzebne, jak natrętne i ciekawskie istoty na dwóch nogach. Zgodnie ze swym zwyczajem zaczęłam kontrolę lasu, którą robię już od miesięcy. Dyrektor nie chce, aby ludzie podeszli zbyt blisko szkoły, dlatego wysyła mnie. Po godzinie spaceru wyczułam coś dziwnego, nieznanego i przede wszystkim niebezpiecznego... Był to kolejny śmiałek, który chciał sprawdzić prawdziwość historii o nieuchwytnej, mistycznej wilczycy zamieszkującej ten las. Na szczęście miałam na takich sposoby. Przemieniłam się z powrotem w ludzką postać i powoli szłam w kierunku intruza. Gdy widziałam go z pewnej odległości stworzyłam w jego umyśle wizje, w której w jego stronę biegnie ogromny, groźny wilk i rzuca się w jego stronę. W tym czasie podeszłam do niego i w momencie wybudzenia go z wizji, stałam przed nim. Drgnął ze strachu, równocześnie krzycząc krótko. Jak dobrze, że ludzie widzą zamiast żółtych oczu, niebieskie!
- Czy coś się stało, proszę pana? - spytałam z uśmiechem.
- Nie, nic takiego. Rozbolała mnie głowa... - odparł i odwrócił się, chcąc wyjść z lasu.
- Aaahhh, rozumiem. - mruknęłam jeszcze i czym prędzej wskoczyłam na drzewo. Mężczyzna spojrzał za siebie, a gdy zorientował się, że nikogo za nim nie ma, szybko wybiegł z lasu. Obserwowałam jego poczynania z góry i ze śmiechu o mało nie spadłam z gałęzi. Zeskoczyłam na ziemię i zadowolona ruszyłam w stronę szkoły. Po kilku krokach zatrzymałam się gwałtownie. Coś mi nie pasowało, a mianowicie zapach. Tamten człowiek powinien być już daleko stąd, więc cóż to? Odruchowo skoczyłam w przód, zmieniając się. Ruszyłam mając nos za przewodnika. Po chwili byłam już blisko. Stanęłam, usłyszawszy odgłos kroków i łamanych gałązek. Dla lepszego efektu cofnęłam się nieco, lecz wbrew oczekiwaniom nie zobaczyłam przed sobą człowieka, lecz prawdopodobnie kogoś z instytutu. Zachowałam jednak ostrość i uważnie obserwowałam każdy jego ruch. Również się zatrzymał i zdenerwowany patrzył na mnie. Było widać, że nie bardzo wie, jak się zachować.

(Jack? Nie martw się, ona nie gryzie. Chyba... XD)

Od Jack'a cd. Skylar



I zostałem sam. Samiutki jak palec. Ta dziewczyna wywarła na mnie chyba dobre wrażenie. Dobra, pora wejść do pokoju, powiedziałem do Siebie. Gdy przekręciłem kluczyk i pociągnąłem za klamkę, moim oczom ukazał się niezbyt duży, ale jednak przytulny pokój. Myślałem, że mutanci żyją w lepszych warunkach, ale no cóż, trzeba to jakoś przeżyć. Rozsiadłem się. Powoli zacząłem się rozpakowywać. Miałem mało rzeczy, pożar strawił dosłownie wszystko, ale nie chce o tym opowiadać. Usłyszałem pukanie do drzwi. Zdziwiłem się. To dopiero pierwszy dzień, a już mam gości? Podszedłem i otworzyłem. Moim oczom ukazała się Skylar.

-Hej. Zapomniałam Ci powiedzieć, że zajęcia zaczynają się codziennie o 8:00. Nie przejmuj się, nie zawsze musisz być punktualny.- Uśmiechnęła się ironicznie.

-Dzięki.- powiedziałem, po czym nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. Nie wiem dlaczego Skylar nie pożegnała się i nie chciała wrócić do swojego pokoju.

-Może wejdziesz na chwile do mnie?- wymruczałem. Skóra stanęła mi dęba, puls przyspieszył, a źrenice zrobiły się niesamowicie wielkie. -Chce się tylko lepiej poznać.- dodałem, aby nie pomyślała, że jestem jakiś narwanym chłopakiem.

-Pewnie, czemu nie.

Wtedy wewnątrz mnie coś wybuchło. Czułem, jak rozpala się we mnie niesamowicie wielki ogień. To było coś niesamowitego. Miałem nadzieje, że to tylko początek.




Skylar?

wtorek, 31 maja 2016

Od Skylar cd: Jasper'a/ Jasona

Czułam się niezręcznie po tej całej sytuacji na korytarzu, powinnam bardziej uważać, ale przyznaję był szarmancki. Był ubrany w niebieską koszulę w niebiesko-czarną kratę i czarne rurki. Po całym zdarzeniu poszłam do biblioteki, musiałam powtórzyć historię, no i ewentualnie trochę poczytać. Rozsiadłam się wygonie i otworzyłam podręczniki. Po jakimś czasie poczułam na sobie czyjeś spojrzenie, podniosłam wzrok, patrzył na mnie nieznajomy mi dotychczas chłopak, jednakże nie było nic do oglądania i wróciłam  do jakże interesującej historii wojny secesyjnej, o której swoją drogą wiedziałam bardzo dużo, ale jak to mawiają "Przezorny zawsze ubezpieczony" i tym sposobem ślęczę nad czymś, co umiem.
- Cześć. - usłyszałam całkiem ładny męski głos, podniosłam wzrok po raz kolejny i oto przede mną stanął nie kto inny, jak ten chłopak, który chwilę wcześniej wpatrywał się we mnie, jakbym miała coś na twarzy.
- Hej. - odparłam i uśmiechnęłam się lekko, a potem wróciłam do lektury.
 - Co czytasz? - dopytywał nieznajomy, ale z czystej uprzejmości odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Czy my się znamy? - wydawał się lekko zaszokowany, ale starał się przynajmniej odpowiedzieć.
- No cóż... My nie... Eeee. Nie nie znamy. - powiedział szybko i potarł lekko kark.
- Skylar. - odparłam i uśmiechnęłam się do nieznajomego.

Jasper/Jason? ( To nic, ciamajdy są urocze :3 )

poniedziałek, 30 maja 2016

Od Samuel'a cd: Nabi

Zadziorna, pomyślałem, a potem usiadłem z powrotem na siedzisku opierając się wygodnie o oparcie krzesła mruknąłem.
- Samuel. - dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona i spytała.
- Co? - zmarszczyła lekko brwi i czekała na odpowiedź.
- Już nie jestem nieznajomym, mam na imię Samuel. - powiedziałem znudzonym głosem i dokończyłem swój napój. Dziewczyna była lekko zmieszana.
- Hm. - mruknęła i odwróciła się na pięcie, a potem odeszła, ale nie daleko, bo zmaterializowałem się zaraz obok niej, opierałem się o szafkę, dziewczyna podskoczyła i znów upuściła podręczniki, ale mam niezły refleks i książki nawet nie dotknęły ziemi.
- Teraz lepiej? - odparłem, a potem oddałem jej książki. - Nie musisz dziękować. - powiedziałem będąc znudzonym, a jednocześnie rozbawionego miną dziewczyny, była pomiędzy złością, zażenowaniem i zdumieniem. Ciekawiło mnie co mi odpowie, albo raczej odburknie. Była urocza jak się denerwowała.

Nabi? <3

Noah Price



Imię: Noah
Pseudonim: Jedynym, które ma jest Różowowłosy lub żeński odpowiednik tej ksywki.
Nazwisko: Price
Wiek: "Mam tyle lat, na ile się czuję!" Jeśli pogrzebiesz w jego papierach to znajdzie informacje, że ma 17 lat, a jego urodziny są 8 lipca. 
Pochodzenie: USA, California, Los Angeles, numer domu też chcesz?
Płeć: Odważę się użyć określenia płeć brzydka. Módlmy się, aby mój ryjek nie został stłuczony przez jakiegoś jej przedstawiciela.
Głos: [KLIK].
Charakter: Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że Noah jest nieśmiałym introwertykiem. Tak naprawdę, to chłopak stara się niepostrzeżenie wyczuć, z kim warto się trzymać, a kogo omijać szerokim łukiem. Jak to mówią, do idioty nie podchodź wcale. Mutant trzyma się tego i omija każdego kogo uzna za idiotę. Lubi towarzystwo innych, ale czasami woli posiedzieć w samotności (No nie licząc Jeżynka.) i poczytać książkę, obejrzeć film. Jeśli chcesz obejrzeć jakiś film, to NIGDY nie mów o tym Noah'owi. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż on już ten film widział i chętnie zdradzi Ci jego przebieg. Można go uznać za chodzący spojler. Lepiej nie oglądać z nim filmów, no chyba że chcesz słuchać gadania typu: "To za bardzo odbiega od książki!'' czy też "Cóż za słaby scenariusz!". Jest niecierpliwy. Nie potrafi traktować wszystkiego normalnie. Co to oznacza? Albo zbyt się przejmuje, albo kompletnie olewa temat. Zazwyczaj miły, pomocny, opiekuńczy i szczery. Nie jest zbyt poważny, ale i nie jest kompletnym luzakiem, któremu wszystko jedno. Łatwo zdobyć jego zaufanie, ale nie jest naiwny. Raczej odważny i pewny siebie, ale panicznie boi się pająków. Zdecydowanie jest nocnym markiem. 
Aparycja: Pierwsze co rzuca się w oczy, gdy patrzysz na Noah'a? Zdecydowanie są to włosy w kolorze pudrowego różu. Wielokrotnie zarzucano chłopakowi używanie farby do włosów. Jest to jednak nieprawda, gdyż Różowowłosy nigdy nawet nie miał w dłoniach opakowania farby. Jego brwi również są różowe, a rzęsy za to bardzo jasne, prawie białe. Tęczówki mają błękitną barwę. Cera mutanta jest blada. Ma on duże wargi, których barwa zbliżona jest do koloru włosów. Noah mierzy 183 cm wzrostu. Jest szczupły, ale nie przeraźliwie chudy. Niezbyt umięśniony. Zazwyczaj ubiera się w zwykłe jedno kolorowe koszulki, ewentualnie z nadrukiem związanym z jakimś filmem. Woli rurki niż dresowe spodnie. Jego ulubioną marką butów jest Adidas, to właśnie modele tej firmy najczęściej ma na stopach.
Umiejętności: Jeśli będziesz akurat w odwiedzinach u Noah'a nie zdziw się, jeśli nagle sam z siebie włączy się telewizor, przestanie grać muzyka, czy też zostaniesz pozbawiony dostępu do Wi-Fi. Chłopak ma moc algorezi. Potrafi on kontrolować przedmioty elektroniczne, przydatne, gdy nie chce mu się iść po pilot, aby wyłączyć telewizor. Posiada także moc elektrokinezy, dzięki czemu odporny jest na porażenia prądem. Niestety ta umiejętność ma też gorsze strony. Chłopak przyciąga pioruny, więc lepiej, aby podczas burzy siedział w pokoju. 
Zainteresowania: Głównie spanie, ale tylko w dzień, no przecież noc jest do innych rzeczy. Kolejną pasją chłopaka są gry. Uwielbia wszystko, co jakkolwiek się z nimi wiąże. Często po nocach gra w nie, ale zdarza się, że i amatorsko projektuje. Jeśli akurat nie śpi, bądź nie gra, to pewnie ogląda film. Filmy i kino to jego kolejne hobby. Oglądając produkcje, które zostały nagrane na podstawie książek, wkręcił się i w czytelnictwo. Gustuje głównie w fantastyce i kryminałach, ale dobrą książką przygodową też nie pogardzi.
Partner/ka: -
Orientacja: Jak tylko Noah się zdecyduje, dam Ci znać. 
Rodzina: Mama Stella - Wychowała syna sama. Zmarła rok temu na białaczkę. Pozostawiła synowi spory spadek.
Ojciec - Nigdy go nie poznał. Stella nigdy nie zdradziła jego imienia, a jedynie krótko przed śmiercią wyjawiła synowi krótką informację o tacie. Jest mutantem.
Pokój: |5|

Klasa: A.
Historia: Noah został wychowany tylko przez matkę. Swego ojca nigdy nie poznał, a gdy tylko zaczynał rozmowę na jego temat ze Stellą, ta zmieniała temat. W końcu chłopak odpuścił sobie dowiedzenie się czegoś o ojcu. W wieku 13 lat po raz pierwszy ujawniła się jego 'inność'. Mama o dziwo nie wystraszyła się zdolności Noah'a, a wręcz była szczęśliwa. Krótko po 15 urodzinach Różowowłosego, Stella wróciła zapłakana do domu. Jak się okazało wykryto u niej białaczkę. Kobieta trafiła do szpitala, gdyż ej stan z dnia na dzień się pogarszał. Walka trwała rok. Chemioterapia, przeszczep szpiku kostnego... Nic to nie dało. Dwa miesiące przed śmiercią matki mutanta, w tragicznym wypadku zmarli jego dziadkowie. Byli oni zamożną parą kochających się ludzi, ale niestety chłopak nigdy ich nie poznał, a oni zapewne nie wiedzieli o jego istnieniu. A wracając do kwestii ich pieniędzy, to przecież ktoś po ich śmierci musiał je odziedziczyć. Stella była jedynaczkę, którą rodzice kochali ponad wszystko. Pomimo tego, ile przykrości córka im wyrządziła, zdecydowali się jej przekazać cały majątek. Zapewne w innych okolicznościach matka i syn cieszyliby się ze spadku i smucili z powodu zgonu Sonay i Thomas'a, ale nie wtedy... Trochę ponad rok temu matka Noah'a zamknęła oczy na wieki. Kilka minut przed śmiercią włożyła synowi do dłoni karteczkę i wypowiedziała te słowa: "Twój ojciec, on jest taki jak Ty - to mutant. Jeśli umrę znajdź go. Uczył się w... - wskazała na kartkę. - Dyrektor... go... pamięta... Na imię mu...". Kobieta nie dokończyła - opadła martwa na łóżka szpitalne. Po pogrzebie chłopak załatwił wszystkie sprawy związane z majątkiem. Przez jakiś czas mieszkał ze swoim najlepszym kumplem. Kilka tygodni temu stwierdził, że najwyższa pora spełnić wolę mamy. Co prawda jego głównym celem jest nauka, ale odnalezienie jedynego żywego rodzica to też ważna sprawa.
Zwierzę: Aby nie czuć aż tak bardzo samotności w nowym miejscu, Noah zdecydował się na zakup jeża pigmejskiego. Jeżynek, bo tak nazywa się samczyk, prowadzi nocny tryb życie, co całkowicie odpowiada jego właścicielowi, również nocnemu markowi. W upalne dni, gdy temperatura przekracza 30 stopni, można ujrzeć spacerującego chłopaka, któremu przy nodze drepcze mały jeżyk. Zdarza się, że Jeżynek wybiera się na samotne, nocne wędrówki po korytarzach, zawsze jednak wraca do właściciela.
Inne: Jego ulubioną serią filmów jest "Star Wars". Panicznie boi się pająków, zdarza mu się mdleć na ich widok. Jest dobry z przedmiotów ścisłych, słabo radzi sobie z nauką języków obcych. Ma urodziny 8 lipca, tego dnia przypada Światowy Dzień Grzania Dupska przed Telewizorem i Komputerem - bardzo do niego pasuje.
Inne zdjęcia:-.
Kontakt: Streferka

Od Jason'a/Jasper'a do Skylar

Wujek Hoover radził mi, abym czasem wypuszczał tego debila - Jason'a. Niby raz na jakiś czas powinien się wyszaleć, a nie tylko "siedzieć w zamknięciu". Tsa... Nie przewidział tylko, jaki kretyn z tego gościa... albo ze mnie...
Wypuściłem, czy tam wpuściłem, go już rano. Jason poszedł na śniadanie wręcz tanecznym krokiem. Wziął swo... właściwie to mojego ulubionego rogalika i usiadł sam przy stoliku. Przez cały czas wszyscy się w niego wpatrywali. Jedni mniej, inni bardziej; jedni dyskretnie, a inni nie. Cały Piroman... Ten idiota po prostu kocha być w centrum uwagi!

*******
Jason już wracał z pierwszego posiłku. Szedł akurat w górę po schodach, tuż za jakąś dziewczyną. Nagle ta się poślizgnęła (czy tam noga jej ujechała) i zaczęła lecieć prosto na niego. Muszę przyznać, że trochę zazdroszczę mu takiego refleksu, bo bez większego problemu ją złapał. Oczywiście przykleił na swoją durną gębę ten szeroki, jakby sztuczny, uśmieszek złożony z bielutkich zębów.
- Uważaj, gdzie lecisz. - wyszczerzył się do dziewczyny. - Jestem Jason.
- Skylar, miło mi... - odparła. "A ja Jasper. Tak, tak również tu jestem!" pomyślałem oburzony, co zapewne usłyszał również ten idiota, ale niezbyt się mną przejął. Chciała uścisnąć mu dłoń, ale chłopak zrobił szybki ruch nadgarstkiem i na jego dłoni pojawiła się czerwona różyczka, którą wręczył Skylar. Wywróciłem oczami.
- Na pewno nic Ci nie dolega? - zapytał nieco pospiesznie.
- Nie, naprawdę. Dziękuję. - odparła. Chrząknąłem głośno i spróbowałem się zamienić.
- Wybacz muszę ciec, do zobaczenia! - wrzasnął Jason i popędził po schodach. Wskoczył do pokoju i szybko zatrzasnął drzwi. W końcu przestał się opierać i ja przejąłem kontrolę. Nie miałem zamiaru ukrywać złości. Ten kretyn nie ma żadnych skrupułów!
- Mógłbyś się czasem pohamować?! - warknąłem.
- Co masz na myśli? - usłyszałem w głowie u ramach odpowiedzi. Czułem, że ma teraz swój arogancki uśmieszek, który tak bardzo mnie wku*wia.
- Weź nie udawaj! - fuknąłem zły, ale zaraz po tym westchnąłem ciężko. - Dobra, wiesz co, to i tak do niczego nie prowadzi. Wyłączam Cię. Wujek, to znaczy profesor David, chyba jednak nie miał racji... - dodałem spokojnie.
- Co?! Nie! Czekaj, stój!... - tylko tyle jeszcze zdążył powiedzieć.
- Mam nadzieję, że ta dziewczyna była taka dla niego tylko i wyłącznie z grzeczności... - mruknąłem cicho do siebie.

*******
Koło południa byłem w bibliotece. Był akurat dzień wolny od zajęć, więc postanowiłem skorzystać. Akurat niosłem spory stos książek, które trzeba było poukładać, gdy niespodziewanie drzwi otworzyły się z niewielkim hukiem. Podskoczyłem wystraszony, potykając się także o własne nogi, w skutek czego runąłem na ziemię, a razem ze mną nielekkie książki. Spojrzałem spod nich na przybysza, a nie pojawia się ich tu zbyt wielu. Była to ta sama dziewczyna, z którą gadał Jason. Na całe szczęście nie wyglądam jak on...


(Skylar? Ten ciamajda kiedyś zabije się o własne nogi XD)

Sophie Wright





Imię: Sophie.
Pseudonim: Angel, Princess, Soph.
Nazwisko: Wright.
Wiek: 17 lat.
Pochodzenie: Eeeee... Chyba brak danych... Nie pamięta, nie wie!
Płeć: Piękna.
Charakter: Nie bez powodu nosi pseudonimy "Angel" i "Princess". Jest grzeczna i dobrze wychowana? Hahahaha... To właśnie najlepsze - te ksywy to przeciwieństwo jej prawdziwego charakteru, taka ironia. W rzeczywistości Soph potrafi być naprawdę wredną istotą, która w razie potrzeby potrafi każdemu uprzykrzyć życie. Lepiej jej nie podpadać, bo mści się okropnie. Na co dzień wredna, chamska i sarkastyczna. Aczkolwiek czego złego by o niej nie mówić, potrafi być miła i z biegiem czasu oraz rozwojem znajomości stopniowo się zmienia. Potrafi całkiem nieźle doradzić, czasem nieświadomie. Nie potrafi nazywać swoich uczuć, a tym bardziej wyrażać. Gdy się zakocha będzie... "z myśliwego stanie się zwierzyną". Zamiast atakować, będzie próbowała w jakiś sposób uciec. Bardzo opanowana - jest w stanie pohamować swoją złość i irytacje tylko po to, aby wkurzyć osobę, która próbowała wkurzyć ją. W ogóle nie okazuje swoich uczuć. Ciągle ma kamienną twarz, która czasem śmieje się sarkastycznie z czyjejś głupoty. Czasem będzie miła, ale nie licz na zbyt wiele. Ma pewną zaletę - nie kłamie, a przynajmniej tak to sobie tłumaczy. Używa sarkazmów, ale nie skłamie. Nie boi się innych mutantów. W razie potrzeby wszystkie sprawy załatwia twarzą w twarz, nie przez kogoś czy z użyciem technologii. Choć zwykle siedzi na drzewie odizolowana od świata za pomocą słuchawek i muzyki. Wybiera na tyle wysokie drzewa, by mało kto jej przeszkodził. Wieczorami też to robi, albo siedzi na parapecie okna, albo spaceruje.
Aparycja: Mierzy sobie jakieś 170 cm wzrostu, a jako wilk wcale nie ma sporej różnicy w wzroście. Oczy ma w kolorze niebieskim, choć w trzy dni przed i w dzień pełni zmieniają się na żółte, wilcze. Jej brązowe, wieczne w nieładzie, włosy sięgają mniej-więcej końca łopatek. Ubiera się raczej luźno, a na sukienki i spódnice wręcz nie może patrzeć. Jeśli wbije się w kieckę to albo z przymusu, albo dla kogoś wyjątkowego. Jest bardzo wysportowana i rozciągnięta. Możliwe, że ma lekką niedowagę. Gdy ją znaleźli miała już zrobione dwa tatuaże: [X], [X]. Przy czym ten drugi ma nawet jako wilk.
Umiejętności: Sama do końca nie zna swoich pełnych możliwości, jeśli chodzi o moce. Na pewno potrafi się zmieniać w ogromnego wilka, większego niż takie normalne. Oprócz tego posiada jakieś umiejętności obronno-niszczycielskie i stworzenia własnej, mylnej rzeczywistości, ale nie zna granic, więc ciężko określić ich potęgę. Poza tym potrafi się teleportować, ale to jej najsłabsza i najmniej dokładna moc, więc rzadko jej używa. Jak każdy wilk ma wyostrzone zmysły i nadzwyczajną szybkość oraz zwinność. Dzięki przemianom nie brakuje jej również siły, ale tylko przez kilka godzin od zmiany. [Pomoc naukowa XD]. Jako wilk potrafi mówić w czyjejś głowie.
Zainteresowania: Szkicowanie, muzyka, taniec, śpiew, sport, sztuki walki, lekkoatletyka, astronomia, psychologia, gra na gitarze akustycznej i elektrycznej.
Partner: Hahahahaha... Ktoś podoła temu wyzwaniu? Chętnie to zobaczę! 
Orientacja: Hetero.
Rodzina: Brak danych, w ogóle ich nie znała...
Pokój: 46.
Klasa: C.
Historia: Nie wie, co się z nią działo wcześniej. Jej wspomnienia zaczynają się od momentu przybycia do instytutu. Podobno nauczyciele znaleźli w lesie ranną wilczycę, którą zabrali ze sobą. Gdy jednak po kilku dniach chcieli zbadać jej stan, zastali już śpiącą Sophie. Próbowali dowiedzieć się od niej czegokolwiek, ale bezskutecznie. Niedługo później, usłyszawszy krzyk, dyrektor wysłał ją w las, aby odnalazła jakiegoś chłopaka. Bez problemu go wytropiła i znalazła, ale przez jakiś czas nie działała, jedynie obserwowała. W końcu jednak powiadomiła Hoover'a i w ten sposób Jasper wrócił do domu. Do tej pory miewa niezrozumiałe koszmary. Bardzo chciałaby wiedzieć, kim była i co robiła przed dotarciem tutaj.
Zwierzę: Właściwie sama jest zwierzęciem, więc to byłoby nieco dziwne...
Inne:
~Nie przepada za kotami,
~Pali,
~Czasem ucieka w nocy z zamku i bywa, że nie ma jej kilka dni,
~W sporej części przyczynia się do odstraszania ludzi z okolicy,
~Ma problemy ze snem,
~W trakcie pełni nie ma nad sobą pełnej kontroli i nie może z powrotem zmienić się w człowieka,
~Dużo łazi po drzewach,
~Ma niezrozumiałe koszmary,
~Chciałaby wiedzieć, kim była kiedyś,
~Nie potrafi pływać i panicznie boi się głębokiej wody.
Inne zdjęcia: [X], [X], [X], [X], [X], [X], [X], [X], [X].
Kontakt: kasia2007


Od Rose CD. Aaron'a

W nocy nie mogłam zmrużyć oka. Zazdrościłam Sanie, że z taką łatwością zasypia. Rozwala się tylko na moim łóżku i od razu zapada w sen...
***
Dopiero na stołówce, podczas jedzenia śniadania, poczułam zmęczenie. Dokończyłam tylko kanapkę i ruszyłam ospałym krokiem do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko i momentalnie zasnęłam.
***
Nagle poczułam coś mokrego na twarzy. Było tego coraz więcej. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Sanę.
- Dlaczego mnie budzisz? Nie spałam całą noc...
Kuna szczypnęła mnie lekko w nos, co oznaczało, że jest głodna.
- Chwilę.
Nie dała za wygraną i znów mnie uszczypnęła.
- No dobra, dobra. Już Ci daję.
Wstałam i spojrzałam na zegarek. \Myślałam, że spałam kilka minut, a tu prawie południe. Wyciągnęłam z szafki karmę dla zwierzaka i nasypałam jej do miski. Sana z wdziękiem skoczyła z łóżka i zaczęła jeść.
- Smacznego.
Pomlaskała chwilę [powiedziała "dziękuję"] i zaczęła rozgryzać mięsne kawałki. A ja poszłam do łazienki i oblałam twarz zimną wodą. Rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Postanowiłam wyjść na dwór, pobyć na świeżym powietrzu. Wyszłam więc z łazienki i zamknęłam drzwi do pokoju, zostawiając Sanę w środku. Po chwili byłam już na zewnątrz. Usiadłam na ławce przed zamkiem. Rozglądałam się szukając znajomej twarzy, ale pomyślałam sobie, że jeszcze tu nikogo nie znam, więc nie mam nawet z kim pogadać. Nie licząc Sany oczywiście. Postanowiłam sama się z kimś zapoznać. Nagle ze szkoły wyszedł jakiś chłopak. Szedł w kierunku całkiem ładnego motocyklu. "Chwila, czy motocykl może być ładny? Nie ważne." Kilka osób również przyglądało się jemu, ale tylko ja wstałam i podeszłam do niego. Nie wiem czemu, po prostu coś mnie pchnęło w jego stronę.
- Cześć. -powiedziałam, gdy już zorientował się, że przy nim stoję.
- Cześć.
- Jestem Rose. -uśmiechnęłam się lekko.


<Aaron?>

sobota, 28 maja 2016

Od Nabi CD Samuela

 Nabi miała szczerą nadzieję, że ten chłopak, którego imienia aktualnie nie mogła sobie przypomnieć, udławi się kawą, którą powoli siorbał z tekturowego kubeczka. Od razu chciała się pozbyć tych myśli, jednak nie potrafiła tego zrobić, dlaczego on wzbudzał w niej niechęć?
 Azjatka sama nie wiedziała dlaczego tak reaguje na młodego mężczyznę, który teraz wpatrywał się w nią intensywnie, co przyprawiało ją o jakieś dziwne uczucie niepewności.  Postanowiła, że nie będzie się zrażać i spróbuje być miła. Może on nie jest taki najgorszy - myślała, próbując się do chłopaka przekonać.
 - Miło cię znów widzieć. - odparła, ignorując jego wcześniejszą wypowiedź. W jej głosie nie było ani odrobiny ironii, lecz szczera uprzejmość.
 Chłopak już nic nie powiedział, tylko spojrzał na nią lekko zdziwionym wzrokiem i usiadł przy stoliku obok. Nabi ucieszyła się, że nie dosiadł się do niej, ale jej radość nie trwała zbyt długo, bo kiedy ona odrabiała lekcje on wpatrywał się w nią jak w obrazek. Była skrępowana czując na sobie jego wzrok, nie mogła normalnie funkcjonować. Podniosła ukradkiem oczy, a wtedy ich spojrzenia skrzyżowały się ze sobą. Chłopak uśmiechnął się zadziornie, a Nabi speszona spuściła wzrok, paląc buraczka i w ogóle nie rozumiejąc swoich reakcji.
 - Mógłbyś się tak na mnie nie patrzeć? - spytała, lekko unosząc zaczerwienioną z zawstydzenia twarz - Przez ciebie nie mogę się skupić...
Na odpowiedź chłopaka nie trzeba było długo czekać.
 - Aż tak cię rozpraszam? - zapytał, filuternie się uśmiechając.
Nabi poczerwieniała jeszcze bardziej, choć wydawałoby się, że to niemożliwe. Opuściła głowę, burcząc coś pod nosem w swym ojczystym języku.
  - Co tam mruczysz? - zaczepił ją jeszcze raz, z tym samym uśmiechem.
  - Nic! - prawie krzyknęła, ze złością zamykając książki i zbierając je.
Mając zajęte ręce z trudem odsunęła krzesło, które spadło na ziemię. Nabi potknęła się o nie i przewróciła się, upuszczając podręczniki i filiżankę ze swoim latte na podręczniki.
 Chłopak zaśmiał się.
 - Haha, poczekaj zaraz ci pomogę. - stwierdził przykucając obok niej.
 - Nie. Nie musisz nagle zgrywać przykładnego chłopca, poza tym nie wiem nawet jak masz na imię, nie chcę być dłużna nieznajomym.

Samuel ♥

Od Skylar cd: Jack'a

Uśmiechnęłam się i ruszyłam przodem. Tak naprawdę nie wiedziałam po czym ja mam go oprowadzać, niby duży budynek i w ogóle, ale co tu zwiedzać? Paręset sal i pokoi, ogromna stołówka, trochę mniejsza kawiarenka i ogromy plac przed, za i po bokach sporego budynku.
- Dał ci plik papierów prawda? - spytałam kierując się do kawiarni. - Na samej górze pierwszej powinieneś mieć numerek swojego pokoju i szafki. - chłopak przejrzał papiery i spytał.
- Nie żeby coś, ale zaprowadzisz mnie? - a potem dopytał. - Po co wam szafki skoro macie pokoje? Macie współlokatorów?
- Nie mam pojęcia, mi powiedziano, że są po to żeby nie latać w te i we tę po książki, skoro możemy je władować do szafki. Zależy od tego czy się chce mieć współlokatora czy nie. Większość nie ma.
- Mhm. Co jest w tej kawiarni? - dopytał, czyli jest głodny.
- Wszystko co zechcesz. - odparłam i rozpostarłam szeroko ramiona. - Głodny? - spytałam, a on skinął głową. Zamówiliśmy po jednej maffince i zaprowadziłam go do jego pokoju. - To tu. - powiedziałam i wskazałam na drzwi z numerem 20. - Jak czegoś nie będziesz wiedział to mieszkam naprzeciwko. Pod numerem 22. - powiedziałam i weszłam do swojego pokoju bez pożegnania zostawiając Jack'a samego na korytarzu.

Jack?

Jasper Lamar




Imię: Jasper (w papierach wpisane Jaspe).
Pseudonim: Kameleon, Jason, Piroman, Wodnik).
Nazwisko: Lamar (w papierach Lemaire).
Wiek: 18 lat.
Pochodzenie: Nicea, Francja.
Płeć: Mężczyzna.
Głos: [KLIK] 
Charakter: Z tym osobnikiem to akurat różnie bywa - posiada niestety charakter należący do grupy nieco trudniejszych. Na co dzień jest bardzo cichym i spokojnym chłopakiem, który nie lubi wyróżniać się z tłumu. Mało towarzyski, prawie w ogóle nie angażuje się w życie społeczne szkoły. Tak, tak - zostało użyte określenie "prawie", bo interesuje go jedynie... (DRAMATYCZNA PAUZA)
Biblioteka! Siedzi w niej, odizolowany od świata nawet od rana do wieczora. Ma tam ciszę, spokój, no i oczywiście książki! Dzięki nim posiada ogromną wiedzę na wiele różnych tematów. Nauczyciele nazywają go nieprzeciętnie inteligentnym, co dla jednych jest dumą, a dla innych powodem wielu nerwów. Proszę nie czytać tego po raz drugi, bo dobrze widzisz - ta jakże spokojna istota nielubianych przez siebie nauczycieli potrafi doprowadzić do istnej białej gorączki! Głównie przez swoje umiejętności, Kameleon bowiem staje się wówczas wyjątkowo zadziorny i pewny siebie. Ma przez to sporo problemów z nauczycielami. Dyrektor powtarza, że to nie jest jego wina, "Taki już się urodził! I nic na to nie poradzi...". Niektórzy jednak tego nie rozumieją i nawet wtedy narobią mu problemów. Jason zachowuje się całkiem inaczej - nie boi się postawić nikomu, a także nie ponosi konsekwencji za swoje czyny. Nie szanuje każdego, kto sobie choć w mały sposób na to zasłużył. Posiada także kilka dobrych cech, które u Jasper'a prawdopodobnie nigdy się nie ukażą, zważywszy na jego nieśmiałość. Jason jest wyjątkowo szarmanckim romantykiem, który ma świetne podejście do kobiet. Jeśli z góry nic z tego nie będzie - on po prostu to mówi. Ogólnie jest bardzo wygadany, a taki Jasper to nawet nikomu drogi nie potrafi wskazać, bo się biedak sam pogubi. Chociaż w przypadku kontaktów z niektórymi potrafi mocno zaskoczyć, zwłaszcza w przypadku swej starej przyjaciółki Sophie... Stare dzieje... Ten temat jest dla niego bardzo trudny i woli o tym nie wspominać... W tej chwili praktycznie jej unika, próbując zapomnieć o przeszłości.
Aparycja: Całe 175 cm nieszczęścia o sporej niedowadze. Włosy Jasper'a są w kolorze ciemnobrązowym, oczy natomiast bladoniebieskie. Ta chuda szkapa praktycznie w ogóle nie ma mięśni! Jasper natomiast jest nieco wyższy, bo mierzy aż 1,85 m. Waży tyle, ile trzeba, a i mięśni mu nie brakuje. Jego oczy są w kolorze żywego błękitu, tętniącego życiem. Skóra natomiast jest wyjątkowo blada. Jednak coś łączy te dwie postaci, a jest to tatuaż zrobiony na plecach [Taki]. Wbrew domysłom nie zrobił go Jason, lecz Jasper. Miał w życiu buntowniczy okres (patrz w Historia), choć sam nie przyznaje się do jego zrobienia i nikomu go nie pokazuje.
Umiejętności: Nie bez powodu wołają na niego "Kameleon", posiadał on bowiem umiejętność zmiany koloru włosów i oczu. Dlaczego to słowo zostało użyte w czasie przeszłym? Otóż przez pewien czas posiadał takową zdolność, lecz po pewnym czasie nieco się ona ustabilizowała. Niestety są tego gorsze i lepsze strony - dobra taka, że w tej chwili nie już aż tak nieograniczonych zmian i nie może podawać się za kogoś innego. Jaka jest druga strona medalu? Zła strona nazywa się Jason. W tej chwili może on przemieniać się tylko w jedną postać (Zdj. jest pod koniec formu), która posiada zdolność władania ogniem. Działa to na podobnej zasadzie, co rozdwojenie jaźni. Tylko prawdopodobnie obaj o sobie wiedzą od osób trzecich, Jasper na pewno wie o Jasonie, ale nie wiadomo, czy jest też na odwrót. Co ciekawe są oni swoimi przeciwieństwami - Jason włada ogniem, a Jasper wodą.
Zainteresowania: Gra na gitarze, książki i literatura, muzyka, szkicowanie, fizyka, chemia.
Partnerka: Brak i raczej się nie zanosi na zmianę.
Orientacja: Hetero.
Rodzina: Hahahaha... Że niby kto? Aaaaahhhh, tak! W ogóle ich nie znał, całe życie spędził w tej szkole.
Pokój: 31.
Klasa: C.
Historia: Urodził się we Francji, w mieście o nazwie Nicea. Już od samego urodzenia posiadał swoje wyjątkowe zdolności i będąc niemowlakiem zmieniał barwę oczu i włosów. Ze szpitala zabrała go profesor Alyssa Walsh i przyniosła do instytutu. Wychowywał się wśród murów tego zamku i zna praktycznie każdy jego centymetr. Podobnie jest z otaczającym go lasem. Kiedyś na jego skraju znalazł postrzeloną lisicę, a tuż przy niej młode. Razem z nim była wówczas profesor Carter i poleciła, aby czym prędzej zabrał liska ze sobą. Nazwał ją Vulpes. W którymś momencie przemiany stawały się nie do zniesienia i coraz bardziej buntował się przeciwko nauczycielom. Był to okres ukształtowania Jason'a, tak jakby jego narodziny. W końcu stał się tak potężny, że potrafił samodzielnie przejmować kontrolę nad ciałem Japer'a. Uciekł z zamku i przez wiele dni włóczył się po lesie, nie znając kompletnie drogi. Lamar jednak nie jest taki słaby, jak mu się na początku wydawało - zdołał pokonać Jason'a i odzyskał ciało. Wtedy doszło do niego, co się właściwie stało... Bał się wrócić. Nie pamiętał, co powiedział swojej rodzinie i czy nie zrobił w międzyczasie nic głupiego... Coraz bardziej zżerały go wszystkie emocje i nie potrafił sobie poradzić. Taką okazję wykorzystał Piroman. Udawał, że chce mu pomóc w rozwiązaniu problemów. Jasper uległ jego obietnicom i znów był przez niego kontrolowany. Wtedy w lesie zjawiła się Vulpes, która pobiegła za swoim panem i szukała go tygodniami. Jason nie miał serca... zabił... Wtedy w całym lesie rozległ się głośny krzyk. Nie przewidział, że Jasper jest silniejszy, niż mu się wydaje. Z powrotem przejął swoje ciało, ale za późno. Vulpes ciężko oddychała. Popatrzył w oczy lisicy, ale zobaczył w nich tylko szczęście... Nie było w nich żalu, czy złości. Zamerdała jeszcze ogonem, po czym zamknęła oczy. Chłopak wołał ją; mówił do niej; trząsł jej zimnym, sztywnym ciałem, ale było za późno. Po jego policzku zaczęły spływać łzy, jedna po drugiej. Uklęknął przy niej, a po chwili skończył się opierać i płakał bez zahamowań, jak to dziecko. Po jakimś czasie zobaczył niewyraźny obraz - coś stało nad jego przyjaciółką. Zerwał się na równe nogi, aby przegonić to stworzenie. Uciekło za drzewo. Gdy otarł łzy z oczu zobaczył parę sterczących zza pnia uszu. Stanął nieruchomo i czekał niecierpliwie. Pokazała się reszta mordki, a niedługo potem wyskoczył już cały lisek. Maleństwo podbiegło do Vulpes i szturchnęło ją głową. Spróbowało jeszcze kilka razy, po czym zaczęło ją ciągnąć za ucho. Przykro było mu na to patrzeć, więc wziął liska na ręce. Chciał dać mu... jej* do zrozumienia, że muszą iść i ją zostawić. Nie trzeba było mu tłumaczyć tego wydarzenia - w końcu historia lubi się powtarzać. Najwidoczniej Vulpes zostawiła na świecie swoją córeczkę. Wybrał dla niej imię Variabel.  Nic innego mu nie przyszło do głowy, a bardzo chciał, aby imię zaczynało na "V". Wtedy też obiecał sobie żywić wieczną nienawiść do Jason'a i siebie samego. Jeszcze raz spojrzał na Vulpes i odwróciwszy wzrok spalił jej ciało. Także małej zakrył oczy. Była to u niego odruchowa opiekuńczość, można powiedzieć instynkt. Postanowił ukarać siebie i zrobił sobie tatuaż. Miał on trafne znaczenie, a ból był niemiłosierny i trwał długo. Wrócił do lasu i mieszkał tam kilka dni, gdy stało się coś dziwnego. Spał pod znalezionym kocem wraz z liskiem, gdy niespodziewanie wzbił się w powietrze. Tego dnia poznał Megan Evans, dzięki której wrócił do domu. Jakoś wytłumaczył się z ucieczki i życie toczyło się dalej. Coraz bardziej ją lubił, aż w końcu zobaczył w niej kogoś więcej, niż tylko przyjaciółkę. Gdy powiedział jej o swoich uczuciach, spotkał się z odpowiedzią: 'Ja traktuje Cię tylko jak kolegę...". Z pomocą nauczycieli-rodziny pozbył się u niej tego wspomnienia. Do tej pory nie wie, co zrobili, ale jest im dozgonnie wdzięczny. W tej chwili żyje dalej, chcąc zapomnieć.
Zwierzę: Variabel.
Inne:
~Pali papierosy,
~Duuuuużo czyta,
~Jego tatuaż ma znaczenie: "Pewien człowiek chciał wolności i uciekł z domu rodzinnego. Po pewnym czasie zorientował się, co uczynił i chciał to cofnąć. Ktoś zaproponował mu pomoc w potrzebie, na którą przystał, ale wtedy zrobił coś jeszcze gorszego. I teraz siedzi, ten, który chciał być wolnym, a  stał się jeszcze bardziej zniewolony przez własne zmartwienia i sam nie wie, co ze sobą zrobić", Tak mniej-więcej, ale nikomu go nie pokazuje, ani o nim nie mówi,
~W stosunku do niektórych ludzi potrafi być kompletnie inny,
~Do większości nauczycieli mówi "ciociu" albo "wujku", a do tych młodszych po prostu po imieniu,
~Nie lubi chwalić się swoimi talentami artystycznymi,
~Czasem może pożyczyć od Jason'a jego moc władania ogniem,
~Najczęściej można go znaleźć w bibliotece.
Inne zdjęcia: [X], [Jason].
Kontakt: kasia2007