Gdy tylko wstałam, natychmiast pobiegłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Tak, jak przypuszczałam moje oczy były żółte. Uderzyłam pięścią w ścianę i wybiegłam z pokoju. Pędziłam przez korytarz, a przy schodach skoczyłam i w locie zmieniłam się w wilka. Wyskoczyłam z budynku zamku, zostawiając za sobą zaskoczonych i przerażonych uczniów. Szybko ruszyłam w stronę lasu. Zwolniłam tuż po przekroczeniu linii drzew o kilka metrów. Obejrzałam się jeszcze za siebie, aby mieć pewność, że nikt mnie nie śledzi. Nic innego nie jest mi do szczęścia potrzebne, jak natrętne i ciekawskie istoty na dwóch nogach. Zgodnie ze swym zwyczajem zaczęłam kontrolę lasu, którą robię już od miesięcy. Dyrektor nie chce, aby ludzie podeszli zbyt blisko szkoły, dlatego wysyła mnie. Po godzinie spaceru wyczułam coś dziwnego, nieznanego i przede wszystkim niebezpiecznego... Był to kolejny śmiałek, który chciał sprawdzić prawdziwość historii o nieuchwytnej, mistycznej wilczycy zamieszkującej ten las. Na szczęście miałam na takich sposoby. Przemieniłam się z powrotem w ludzką postać i powoli szłam w kierunku intruza. Gdy widziałam go z pewnej odległości stworzyłam w jego umyśle wizje, w której w jego stronę biegnie ogromny, groźny wilk i rzuca się w jego stronę. W tym czasie podeszłam do niego i w momencie wybudzenia go z wizji, stałam przed nim. Drgnął ze strachu, równocześnie krzycząc krótko. Jak dobrze, że ludzie widzą zamiast żółtych oczu, niebieskie!
- Czy coś się stało, proszę pana? - spytałam z uśmiechem.
- Nie, nic takiego. Rozbolała mnie głowa... - odparł i odwrócił się, chcąc wyjść z lasu.
- Aaahhh, rozumiem. - mruknęłam jeszcze i czym prędzej wskoczyłam na drzewo. Mężczyzna spojrzał za siebie, a gdy zorientował się, że nikogo za nim nie ma, szybko wybiegł z lasu. Obserwowałam jego poczynania z góry i ze śmiechu o mało nie spadłam z gałęzi. Zeskoczyłam na ziemię i zadowolona ruszyłam w stronę szkoły. Po kilku krokach zatrzymałam się gwałtownie. Coś mi nie pasowało, a mianowicie zapach. Tamten człowiek powinien być już daleko stąd, więc cóż to? Odruchowo skoczyłam w przód, zmieniając się. Ruszyłam mając nos za przewodnika. Po chwili byłam już blisko. Stanęłam, usłyszawszy odgłos kroków i łamanych gałązek. Dla lepszego efektu cofnęłam się nieco, lecz wbrew oczekiwaniom nie zobaczyłam przed sobą człowieka, lecz prawdopodobnie kogoś z instytutu. Zachowałam jednak ostrość i uważnie obserwowałam każdy jego ruch. Również się zatrzymał i zdenerwowany patrzył na mnie. Było widać, że nie bardzo wie, jak się zachować.
(Jack? Nie martw się, ona nie gryzie. Chyba... XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz